Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

UE: Rainfeldt ponownie dzwoni do premierów ws. stanowisk w Unii

0
Podziel się:

Na dwa dni przed szczytem Unii Europejskiej premier przewodniczącej UE
Szwecji Fredrik Reinfeldt ponownie dzwoni do przywódców państw unijnych, by skonsultować się w
sprawie kandydatów na przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomacji. Wtorkowe
spotkanie ministrów spraw zagranicznych w Brukseli nie przyniosło przełomu, a lista kandydatów
wciąż się wydłuża.

Na dwa dni przed szczytem Unii Europejskiej premier przewodniczącej UE Szwecji Fredrik Reinfeldt ponownie dzwoni do przywódców państw unijnych, by skonsultować się w sprawie kandydatów na przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomacji. Wtorkowe spotkanie ministrów spraw zagranicznych w Brukseli nie przyniosło przełomu, a lista kandydatów wciąż się wydłuża.

"Kandydatów jest sporo i być może nawet dziś premier Donald Tusk będzie rozmawiał z prezydencją i zobaczymy, jakie w tej rundzie prezydencja widzi możliwości kadrowe" - powiedział na konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski po zakończeniu posiedzenia.

Jego zdaniem wszystko zmierza ku temu, że na szczycie w czwartek premierzy i prezydenci zdecydują w drodze głosowania i nie uda się osiągnąć konsensusu.

"Wszyscy w tej chwili mówią o głosowaniu. Wszyscy, z którymi ja rozmawiałem, liczą już, który kandydat ma jakie poparcie" - ujawnił. Jego zdaniem świadczy to "w pewnym sensie" o poparciu dla polskiej propozycji, by wyboru dokonać w drodze procedury selekcyjnej, w której kandydaci na szefa unijnej dyplomacji zaprezentują siebie i swe plany.

Także szwedzkie przewodnictwo nie wyklucza głosowania, choć byłby to precedens. W tak ważnych sprawach, nawet jeśli traktaty przewidują możliwość podjęcia decyzji kwalifikowaną większością głosów, zwykle negocjuje się do skutku - aż osiągnie się kompromis i akceptację wszystkich członków UE. Tak było w przypadku wyboru Jose Barroso na szefa Komisji Europejskiej 5 lat temu i w tym roku, przy reelekcji.

"Naszą ambicją jest wybór przez konsensus. Ale czy się to uda, zobaczymy" - powiedziała w poniedziałek w pierwszym dniu posiedzenia minister ds. europejskich Szwecji Cecilia Malmstroem.

Jeżeli chodzi o kandydatów, to niemal wszyscy ministrowie podkreślali w Brukseli, że ich lista stale rośnie i przekroczyła nawet 20, co nie ułatwia osiągnięcia porozumienia.

"Kolejna runda telefoniczna z premierami raczej nie pomoże. Szwedzi powinni wreszcie przestać pytać innych, kogo by chcieli. Muszą zapytać wprost - chcecie tego czy innego kandydata, a to będzie możliwe dopiero na szczycie, w gronie premierów. To stworzy nową dynamikę" - powiedział PAP jeden z dyplomatów z wieloletnim stażem w Brukseli.

Sikorski powtórzył we wtorek, że Polska liczy, iż szefem unijnej dyplomacji zostanie ktoś ambitny z silną osobowością, kto będzie godnie reprezentować Europę na świecie i "skutecznie zabiegać o nasze wspólne interesy".

Zapytany, czy taka osoba powinna biegle mówić po angielsku, odparł: "Nie, nie ma takiej zasady". Pytanie pojawiło się nieprzypadkowo. Prasa anglosaska zarzuca wskazywanemu na faworyta na stanowisko wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej byłemu premierowi Włoch Massimo D'Alemie, że kiepsko mówi po angielsku. Wcześniej prasa włoska rozpisywała się o rzekomym blokowaniu jego kandydatury przez Polskę ze względu na komunistyczną przeszłość, czego nie potwierdził jednak publicznie żaden z polskich polityków.

We wtorek zalety D'Alemy jako swego potencjalnego następcy wychwalał ustępujący koordynator unijnej dyplomacji Javier Solana. "On mówi po angielsku, może nie jak Szekspir, ale ja też nie mówię jak Szekspir" - powiedział samokrytycznie Solana.

W Brukseli poza rosnącą krytyką Szwedów, którzy nie radzą sobie z koordynowaniem negocjacji, słychać też coraz więcej spekulacji, że w czwartek nie uda się podjąć decyzji. O "dogrywce w piątek" mówił w poniedziałek szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz, a we wtorek także Sikorski wyznał, że "nie ma presji czasu", bo Traktat z Lizbony wchodzi w życie dopiero 1 grudnia.

Za faworyta na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej uważany jest belgijski premier Herman Van Rompuy, a za nim szef holenderskiego rządu Jan Peter Balkenende. Oficjalnie brytyjski premier Gordon Brown wciąż lobbuje na rzecz kandydatury Tony'ego Blaira, ma on jednak w UE bardzo wielu przeciwników, którzy nie chcą darować mu poparcia wojny w Iraku. Szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn lobbował z kolei w poniedziałek za premierem Luksemburga Jean-Claude'em Junckerem.

Faworyt na wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej to D'Alema; na liście potencjalnych kandydatów są też m.in. unijna komisarz ds. handlu, Brytyjka, Catherine Ashton oraz była komisarz i obecna minister oświaty Grecji Anna Diamantopulu. Wcześniej mówiło się też o fińskim komisarzu ds. rozszerzenia Ollim Rehnie i byłym sekretarzu generalnym NATO Jaapie de Hoop Schefferze. Wydaje się, że szefowie brytyjskiej i szwedzkiej dyplomacji David Miliband i Carl Bildt są poza wyścigiem; pierwszy kilkakrotnie zapewnił, że kariera w Brukseli go nie interesuje, drugi odpadł wraz z nominacją we wtorek Malmstroem na komisarza w nowej KE. Żaden kraj nie może mieć w KE dwóch komisarzy, a nowy szef unijnej dyplomacji będzie po raz pierwszy, po wejściu w życie Traktatu z Lizbony, zasiadał w KE w randze wiceszefa.

Rośnie presja, by jedno z unijnych stanowisk objęła właśnie kobieta. Malmstroem przyznała, że zależy na tym szwedzkiej prezydencji. Ta presja dotyczy też składu nowej Komisji Europejskiej. Znane eurodeputowane na wspólnej konferencji we wtorek zagroziły, że nie poprą nowej Komisji Europejskiej, jeśli nie będzie w niej co najmniej ośmiu kobiet.

Inga Czerny(PAP)

icz/ kot/ kar/ mow/

unia
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)