14.2.Strasburg (PAP) - Około 400 polskich związkowców - po połowie z "Solidarności" i OPZZ - przyjechało we wtorek do Strasburga, by wziąć udział w wielkiej demonstracji przeciwko niczym nie ograniczonej swobodzie świadczenia usług w Unii Europejskiej.
Organizatorzy protestu - europejska federacja związków zawodowych ETUC - chcą wywrzeć nacisk na eurodeputowanych, którzy w tym czasie w Parlamencie Europejskim będą debatować o dyrektywie usługowej. Jej założeniem było zniesienia barier w ponadgranicznym świadczeniu usług w UE.
"Nie jesteśmy przeciwko całej dyrektywie, ale pokazujemy jej słabe, ważne dla Polski punkty" - powiedział Stefan Kubowicz, który koordynuje udział w demonstracji ok. 200 związkowców z "Solidarności".
Kubowicz zgadza się z argumentami ETUC, że liberalizacja rynku usług może się odbywać kosztem praw socjalnych pracowników. "Rozumiemy obawy kolegów z Zachodu - powiedział. - Za chwilę możemy się znaleźć w Europie, owszem jednolitej, ale o niższych standardach pracowniczych i socjalnych. Do tego może doprowadzić konkurencja ze strony nowych krajów. Absolutnie byśmy tego nie chcieli".
Przedstawiciel "Solidarności" przyznał, że w wielu sprawach związkowcy z Zachodu i Polski "mają trochę inny interes", dlatego nie podziela wszystkich argumentów krytyków dyrektywy. "Chcemy, żeby rynek europejski był otwarty na polskie usługi" - powiedział, ale zwrócił uwagę na zagrożenia dla edukacji, gdzie, jego zdaniem, daleko idąca liberalizacja może oznaczać "nieopatrzne roztrwonienie tego dobra narodowego".
Podobnie swój udział w manifestacji tłumaczy OPZZ. "Nie jesteśmy przeciwni swobodnemu świadczeniu usług, jesteśmy za, a przyłączyliśmy się do akcji protestacyjnej prowadzonej przez związkowców z UE w imię solidaryzmu związkowego" - powiedział obecny w Strasburgu przewodniczący OPZZ Jan Guz.
Ale i on zgadza się z częścią postulatów europejskich związkowców. "Nie chcemy równać w dół, chcemy równać w górę. Nie uważam, że pracownicy polscy powinni być inaczej traktowani niż inni pracownicy w UE i że powinni zarabiać mniej" - powiedział.
Michał Kot (PAP)
kan/
