Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

UE: Szef EDA zachęca Polskę do przystąpienia do "kodeksu postępowania" w kontraktach zbrojeniowych

0
Podziel się:

Szef europejskiej Agencji Obrony (EDA) Nick
Witney jedzie w niedzielę do Warszawy, by przekonywać polski rząd
do przystąpienia do nowego kodeksu postępowania w dziedzinie
kontraktów zbrojeniowych, który otwiera przed firmami europejski
rynek wartości kilkudziesięciu miliardów euro.

Szef europejskiej Agencji Obrony (EDA) Nick Witney jedzie w niedzielę do Warszawy, by przekonywać polski rząd do przystąpienia do nowego kodeksu postępowania w dziedzinie kontraktów zbrojeniowych, który otwiera przed firmami europejski rynek wartości kilkudziesięciu miliardów euro.

Pomysł wzajemnego otwarcia rynków zaakceptowali w listopadzie zeszłego roku ministrowie obrony krajów członkowskich UE (poza Danią). Szef MON Radosław Sikorski zapewniał wówczas, że Polska jest gotowa zgodzić się na wspólne, dobrowolne zasady, bo "dla polskich przedsiębiorstw to zarówno szansa, jak i wyzwanie".

Jednak źródła w EDA z niepokojem informują, że Polska jest wśród krajów, które wahają się z podjęciem ostatecznej decyzji, podobnie jak Hiszpania i Węgry. Ma to być wynik nacisków lobby zbrojeniowego, które niechętnym okiem patrzy na konkurencję silnych firm z innych krajów UE. W Warszawie, podczas spotkań z Sikorskim i szefem sztabu generalnego gen. Franciszkiem Gągorem, szef EDA ma rozwiać te obawy.

Kodeks przewiduje, że kraje uczestniczące będą się dzielić informacjami o zamówieniach na swoich rynkach zbrojeniowych i otworzą je dla firm z innych krajów, a zagraniczne firmy będą mogły na równych prawach startować w przetargach. W ten sposób powstanie wspólny rynek na wzór tego, który istnieje już w UE w handlu "zwykłymi" towarami.

"Takie są zasady gry, chociaż gra się jeszcze nie zaczęła" - powiedział Witney w przeddzień wizyty.

System ma wejść w życie od połowy roku. Przystąpienie jest w pełni dobrowolne, ale kraj, który się zdecyduje, będzie musiał przestrzegać zobowiązań. Ma nad tym czuwać EDA. Sankcji nie będzie, raporty EDA nie będą publikowane, ale Witney liczy, że presja partnerów będzie wystarczająco mobilizować kraje, które nadal będą dyskryminować zagraniczną konkurencję.

Polska obawia się, że system może być korzystny tylko dla wielkich graczy z Zachodu, z którymi polskie firmy sobie nie poradzą. Witney przekonuje, że jest inaczej. "Informacja o wszystkich przetargach jest potrzebna przede wszystkim małym i średnim firmom. Duże firmy mają środki, by śledzić wszystko, co się dzieje w tej branży" - powiedział.

"Jedyny sposób to działanie w skali europejskiej. Każdy kraj powinien się zastanowić, czy może się obejść bez wspólnego rynku o takiej skali i czy rzeczywiście ma zapewnione inne rynki zbytu dla branży zbrojeniowej" - dodał.

W grudniu zeszłego roku Komisja Europejska szacowała połączone budżety obronne krajów UE na 169 mld euro. 82 mld z tego przeznacza się na zamówienia publiczne. 85 proc. wydatków obronnych jest skoncentrowanych w sześciu głównych krajach produkujących broń: Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii i Szwecji.

Rynek obronny obejmuje szereg towarów i usług: od materiałów biurowych i żywności dostarczanej do koszar po broń atomową, która - jak powiedział Witney - zawsze pozostanie domeną narodową. EDA i Komisja Europejska stoją na stanowisku, że takie towary, jak żołnierskie podkoszulki albo spinacze używane w sztabach, powinny być objęte takimi samymi zasadami handlu i zamówień publicznych, jak wszystkie inne produkty.

Chodzi o to, by otworzyć tradycyjne rynki zbrojeniowe, których te zasady, zgodnie z traktatem, nie obejmują. Art. 296 stanowi, że kraje członkowskie mogą stosować dowolne restrykcje w odniesieniu do "produkcji lub handlu bronią, amunicją lub materiałami wojennymi". Właśnie te bariery ma znieść "kodeks postępowania" EDA.

W grudniu Komisja Europejska ubolewała, że "w praktyce większość państw członkowskich korzysta prawie automatycznie z możliwości zwolnienia nieomal wszystkich zamówień publicznych w dziedzinie obronności z przepisów wspólnotowych. Jedynie 10 proc. ogłoszeń o zamówieniach jest publikowanych przez ministerstwa obrony. W rezultacie większość zamówień w dziedzinie obronności jest przyznawana na podstawie krajowych przepisów dotyczących zamówień publicznych".

Michał Kot (PAP)

kot/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)