Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Urzędnicy resortu rolnictwa o procedurze odrolnienia ziemi pod Mrągowem

0
Podziel się:

Urzędnicy resortu rolnictwa przesłuchiwani w
piątek przez Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście w procesie
dotyczącym tzw. afery gruntowej zeznali, że kilka razy zwracali
się o uzupełnienie wniosku o odrolnienie gruntów pod Mrągowem.

Urzędnicy resortu rolnictwa przesłuchiwani w piątek przez Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście w procesie dotyczącym tzw. afery gruntowej zeznali, że kilka razy zwracali się o uzupełnienie wniosku o odrolnienie gruntów pod Mrągowem.

Pisma - rzekomo od wójta gminy Mrągowo (a w rzeczywistości od CBA) wracały za pośrednictwem wicedyrektorki departamentu -mówili pracownicy resortu, według których ta ich przełożona interesowała się sprawą. Ona sama zeznała, że było to rutynowe zainteresowanie i że nie zależało jej, by sprawę prowadzić szczególnie szybko.

W piątek od rana do późnych godzin popołudniowych sąd przesłuchiwał czworo świadków. Żaden z nich nie zetknął się osobiście z Piotrem Rybą ani Andrzejem K.- oskarżonymi w "aferze gruntowej" w resorcie rolnictwa w 2007 r. Mają oni zarzut powoływania się na wpływy w resorcie i oferowanie za 3 mln zł pomocy w odrolnieniu działki na Mazurach. Pomoc tę obiecywali agentowi CBA udającemu biznesmena. Grozi im do ośmiu lat więzienia.

Krzysztof G. - główny specjalista w ministerialnym departamencie obrotu ziemią zeznał, że jego koleżanka z pokoju, która otrzymała do prowadzenia dokumenty opisane jako wniosek wójta Mrągowa o odrolnienie ziemi we wsi Muntowo, miała wiele wątpliwości co do formalnej strony wniosku. "Nie było wyraźnych map z opisem gleb czy stanem infrastruktury" - wyjaśnił dodając, że poradził koleżance zwrócenie się o uzupełnienie dokumentacji.

Świadek zeznał też, że wicedyrektorka ich departamentu Barbara P. szczególnie interesowała się stanem sprawy. To na jej imię i nazwisko docierały do ministerstwa pisma od wójta z Mrągowa. "To była nietypowa sytuacja" - ocenił.

Na jednej z poprzednich rozpraw odczytywano wyjaśnienia ze śledztwa oskarżonego Andrzeja K., który mówił wtedy, że to on osobiście nosił do ministerstwa uzupełniające dokumenty, które dostawał od swego "kontrahenta" w odrolnieniu ziemi - w rzeczywistości był nim udający biznesmena agent CBA. K. mówił, że zaadresowaną na dyrektor Barbarę P. kopertę zostawiał w biurze podawczym ministerstwa.

Zeznająca potem Agnieszka Z., która osobiście prowadziła w ministerstwie sprawę odrolnienia ziemi na Mazurach potwierdziła, że we wniosku były braki, a dyrektor P. dopytywała się o stan sprawy. "Była w tej sprawie interwencja z gabinetu politycznego ministra rolnictwa. Byłyśmy u niego w tej sprawie na spotkaniu" - zeznała.

Przesłuchana późnym popołudniem Barbara P. oświadczyła, że interwencje z gabinetu politycznego miewała i wcześniej, więc nie była tym zdziwiona. Pytana zaś o zaadresowaną na nią kopertę oświadczyła, że widzi ją teraz po raz pierwszy. "Wcześniej jej nie widziałam, bo mimo że była zaadresowana na mnie, to mój przełożony zadekretował ją na inną osobę, więc do mnie ona nie dotarła. Mogli ją otworzyć w sekretariacie, tak jak w innych przypadkach bywało" - zapewniła.

Oskarżeni "wpadli" w wyniku akcji CBA, którą ma badać sejmowa komisja śledcza ds. nacisków. Szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że Biuro dostało wiarygodną informację, iż są osoby, które mogą odrolnić dowolny grunt za łapówkę. Agenci CBA podali się za biznesmenów zainteresowanych transakcją i negocjowali stawkę łapówki z Rybą i K. W końcowej fazie akcji doszło do przecieku. Lepper 6 lipca miał się spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołano.

K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy ich zatrzymano.

Przeciek bada stołeczna prokuratura. W związku ze sprawą funkcję szefa MSWiA stracił w sierpniu 2007 r. Janusz Kaczmarek, który ma zarzuty utrudniania wyjaśnienia przecieku, wraz z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i b. szefem PZU Jaromirem Netzlem.

Zdaniem niektórych prawników CBA nie miało prawa fałszować dokumentacji. Śledztwo w sprawie legalności akcji prowadzi Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. O przestępstwie zawiadomił wójt Mrągowa, który odkrył fałszerstwo dokumentów przez CBA. Kamiński podkreślał, że wszystkie sfałszowane dokumenty miały poważną wadę prawną, która uniemożliwiała wydanie decyzji o odrolnieniu.

Płocka prokuratura prowadzi zaś śledztwo z doniesienia Ryby, dotyczące domniemanego nakłaniania go przez CBA do składania fałszywych zeznań. Sprawa dotyczy propozycji wobec Ryby, iż po złożeniu obciążających zeznań wobec kilku osób (m.in. polityków Samoobrony, ale też SLD i PO) opuści on areszt. Ryba wyszedł z aresztu niedawno; areszt wobec Andrzeja K. uchylono w grudniu 2007 r. Media podawały, że ten b. oficer UOP mógł być od początku prowokatorem CBA.

W poniedziałek na niejawnym posiedzeniu sąd ma przesłuchiwać agenta CBA uczestniczącego w prowokacji - jest on świadkiem incognito w procesie. (PAP)

wkt/ pz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)