Prezydent USA George Bush zadeklarował w środę gotowość do współpracy z nowo wybraną demokratyczną większością w Kongresie i zasygnalizował korektę kursu w Iraku, czego praktycznym wyrazem będzie dymisja ministra obrony Donalda Rumsfelda.
Na konferencji prasowej w Białym Domu, zwołanej nazajutrz po wyborach, Bush pogratulował Demokratom zwycięstwa i przyznał, że do porażki Republikanów przyczyniło się niezadowolenie z jego polityki, w tym z wojny w Iraku.
"Demokraci mieli dobrą noc... Gratuluję im. Wiem, że był to wynik rozczarowania naszą polityką. Ponoszę za to znaczną część odpowiedzialności" - powiedział.
Bush potwierdził, że Rumsfeld podaje się do dymisji i że jego następcą na stanowisku szefa Pentagonu zostanie były dyrektor CIA Robert Gates.
Określił go jako "doświadczonego i skutecznego" fachowca, który pracował długie lata w CIA i Radzie Bezpieczeństwa Narodowego.
Rezygnację Rumsfelda - której komentatorzy, opinia publiczna i nawet liczni Republikanie domagali się od dawna - prezydent przedstawił jako dowód woli bliżej nieokreślonej zmiany kursu w Iraku. Szefa Pentagonu najbardziej obwinia się za porażki w Iraku.
"Uznaję, że wielu Amerykanów głosowało, aby wyrazić swoje niezadowolenie z sytuacji w Iraku. Pracujemy nad znalezieniem sposobów posunięcia się tam naprzód" - powiedział Bush.
Dodał, że w przyszłym tygodniu spotka się z komisją pod kierownictwem byłego sekretarza stanu Jamesa Bakera i byłego kongresmana Lee Hamiltona, którzy starają się znaleźć sposoby pomyślnego zakończenia operacji wojskowej w Iraku i mają przedstawić swoje zalecenia.
Bush sugerował jednak, że nie zamierza zasadniczo zmieniać linii postępowania, np. szybko wycofać wojska z Iraku.
"Nie możemy zaakceptować klęski. Ja też jestem za powrotem wojsk do kraju, ale nie przed wykonaniem zadania. Nie możemy zostawiać (w Iraku) bezpiecznego schronienia dla terrorystów z Al- Kaidy" - powiedział.
Oświadczył następnie, że "ma przesłanie do wrogów" Ameryki. "Nie cieszcie się. Nie mylcie funkcjonowania naszej demokracji z brakiem woli zwycięstwa" - powiedział z naciskiem. Żołnierzy w Iraku zapewnił: "Ameryka stoi za wami".
Poinformował też, że rozmawiał przez telefon z nową demokratyczną przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, i powiedział, że "oczekuje, iż będzie z nią współpracował".
Zapytany, czy będzie to możliwe w sytuacji, gdy Pelosi jako liderka mniejszości nazwała go kiedyś "kłamcą" i "zagrożeniem" dla pokoju, Bush podkreślił, że takie względy nie będą decydowały o jego postępowaniu.
"Jestem już dość długo w polityce... Ludzie mówią różne rzeczy, ale jeśli się będzie chować urazę, nic się nie zrobi" - powiedział.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/