Od rozmów w Departamencie Stanu rozpoczął prezydent George Bush w poniedziałek serię konsultacji na temat dalszej polityki w Iraku, którą prezydent ma przedstawić Amerykanom w przemówieniu przed Świętami Bożego Narodzenia.
Po spotkaniu z sekretarz stanu Condoleezzą Rice i wiceprezydentem Dickiem Cheneyem Bush wystąpił razem z nimi przed kamerami TV i powiedział, że jego administracja "chce odnieść sukces" w Iraku.
Sukces - jak oświadczył - polegałby na przekształceniu Iraku w kraj, "który sam potrafi się rządzić i bronić, który jest wolnym społeczeństwem i jest naszym sojusznikiem w wojnie z terroryzmem".
Podkreślił, że Irak jest centralnym frontem tej wojny, prowadzonej z "totalitarną ideologią" radykalnego islamu. "Powołaniem naszego czasu jest pokonać tych ekstremistów" - powiedział.
Nie odniósł się jednak do zaleceń zawartych w ogłoszonym w zeszłym tygodniu raporcie Grupy Studyjnej ds. Iraku pod kierownictwem byłego sekretarza stanu Jamesa Bakera i byłego kongresmana Lee Hamiltona.
Wcześniej dał do zrozumienia, że jest otwarty na niektóre z nich, chociaż odrzuca raczej propozycję bezpośrednich rozmów z Syrią i Iranem na temat Iraku.
Tego samego dnia Bush spotkał się jeszcze z ekspertami spoza rządu i trzema emerytowanymi generałami. We wtorek będzie się konsultował z ambasadorem USA w Bagdadzie Zalmayem Khalilzadem i wiceprezydentem Iraku Tarikiem Haszemim. W środę odbędzie spotkania w Pentagonie.
Sytuacja w Iraku powszechnie oceniana jest jako katastrofalna. Panuje przekonanie, że nie ma z niej dobrego wyjścia, tzn. takiego, który nie osłabiłoby pozycji USA w rejonie Bliskiego Wschodu.
Ponad 70 procent Amerykanów - według najnowszego sondażu agencji AP i ośrodka Ipsos - jest niezadowolonych z polityki Busha wobec Iraku.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/