Prezydent George Bush wyruszył w czwartek do stanu Montana na zachodzie USA, aby poprzeć w kampanii wyborczej republikańskiego senatora Conrada Burnsa, który toczy zaciętą walkę z demokratycznym kandydatem Jonem Testerem.
Według najnowszego sondażu Tester minimalnie prowadzi, w stosunku 47 do 46 procent, ale jego przewaga zmalała - wyprzedzał już swego rywala o 6-7 procent.
Podobna sytuacja jest w kilku innych stanach, gdzie wybory zadecydują, czy Demokraci odbiorą Republikanom większość w Senacie. Muszą w tym celu zdobyć dodatkowych sześć mandatów, ponieważ w obecnym Senacie Republikanie mają przewagę w relacji 55 do 44 mandatów (jeden senator jest niezależny).
Na wiecach przedwyborczych Bush podkreśla konieczność kontynuowania wojny w Iraku i ostrzega, że jeśli Demokraci - którzy wzywają do stopniowego wycofania stamtąd wojsk - przejmą kontrolę w Kongresie, będzie to "zwycięstwo terrorystów".
W środę Bush oświadczył także, że nie zdymisjonuje ministra obrony Donalda Rumsfelda i wiceprezydenta Dicka Cheneya, najbardziej odpowiedzialnych za wojnę w Iraku. Demokraci i liczni niezależni komentatorzy wzywają ich do ustąpienia.
Biały Dom i sztab Partii Republikańskiej koncentrują się na stanach, w których siły są wyrównane. Jest tak np. w New Jersey, gdzie urzędujący demokratyczny senator Robert Menedez prowadzi ze swoim republikańskim challengerem Tomem Keanem Jr. (synem byłego gubernatora) w stosunku 46 do 42 procent, a więc w granicach błędu statystycznego.
Także w Maryland różnica między prowadzącym Demokratą Bobem Cardinem a jego republikańskim oponentem Markiem Steele jest niewielka: 49 do 43 procent. Jeszcze niedawno Cardin miał przewagę kilkunastu procent.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/