Piątkowy "Washington Post" ocenia, że wybór mało znanego belgijskiego premiera na prezydenta Unii Europejskiej jest rozczarowaniem dla zwolenników zwiększenia roli UE na arenie międzynarodowej.
"Wybór koncyliacyjnego polityka, zamiast śmiałego przywódcy, na stanowisko prezydenta sugeruje, że Unia Europejska nie jest gotowa na zdecydowane wejście na nową drogę" - pisze dziennik w korespondencji z Brukseli.
"W rezultacie, USA i inni partnerzy Unii nie powinni oczekiwać dużych zmian w ich tradycyjnych, dwustronnych stosunkach z narodowymi rządami w Europie mimo dodania Van Rompuya do wielkiej eurobiurokracji w Brukseli" - czytamy w artykule.
Gazeta podobnie komentuje wybór Catherine Ashton na wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej.
Zbliżoną opinię wyraża tygodnik "Business Week".
"Decyzja co do prezydentury - mianowanie na to stanowisko osoby z małego kraju, bez żadnego profilu międzynarodowego - potwierdzą spekulacje z ostatnich tygodni, że większość państw członkowskich chciało wybrać raczej kogoś, kogo główna rola będzie polegała na zakulisowej mediacji w sporach, niż kogoś, kto potrafi otwierać drzwi w Waszyngtonie i Moskwie" - pisze "Business Week".
Czwartkowy wybór premiera Belgii Hermana Van Rompuya na przewodniczącego Rady Europejskiej i brytyjskiej komisarz ds. handlu Catherine Ashton na szefową unijnej dyplomacji nie spotkał się z szerszym zainteresowaniem amerykańskich mediów. Sieci telewizyjne w ogóle zignorowały to wydarzenie, a gazety codzienne poświęciły mu korespondencje na dalszych stronach lub nawet tylko drobne jednoszpaltowe notatki.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/
