Partia Demokratyczna, która według dotychczasowych sondaży powinna odzyskać większość w Izbie Reprezentantów w listopadowych wyborach, ma ostatnio nadzieję także na zwycięstwo w Senacie - podał czwartkowy "New York Times".
Z analiz przedwyborczych wynikało do niedawna, że Republikanie raczej na pewno zachowają kontrolę w Senacie, gdzie mają przewagę 55 do 44 mandatów (jeden senator jest niezależny), ale sytuacja zmieniła się ostatnio w rezultacie kłopotów w kampanii dwóch kandydatów republikańskich.
W stanie Wirginia republikański senator George Allen znalazł się w defensywie po swoich wypowiedziach uznanych za rasistowskie. Na wiecu przedwyborczym nazwał jednego ze współpracowników swego rywala "makakiem", w aluzji do jego hinduskiego pochodzenia.
Później nerwowo zareagował, kiedy ujawniono, że ma żydowskie korzenie - co zostało zrozumiane, że ich się wstydzi - a w dodatku zarzucono mu, że w młodości używał epitetu "nigger" (czarnuch) pod adresem Murzynów.
W stanie Tennessee, gdzie pewna wydawała się wygrana kandydata republikańskiego, na czoło w sondażach wysunął się Demokrata Harold E.Ford Jr. Wyrównany jest na razie wyścig w kilku innych stanach. Demokraci muszą zdobyć sześć nowych miejsc w Senacie, aby odzyskać w nim większość. Obecnie wydaje się to realne.
Z drugiej strony, eksperci polityczni przypominają, że do wyborów jest jeszcze sześć tygodni - odbędą się 7 listopada - i do tego czasu sytuacja może się znowu zmienić.
Republikanie mają nad Demokratami sporą przewagę finansową, co daje im możliwość nadawania większej liczby ogłoszeń telewizyjnych agitujących za ich kandydatami, lub przeciw ich rywalom. Spoty telewizyjne to dziś główna broń w kampanii wyborczej.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ap/
