Administracja prezydenta USA George'a Busha ogłosiła, że kontrowersyjny program inwigilacji telefonicznej Amerykanów, uzasadniany potrzebą wykrycia ich zagranicznych kontaktów z terrorystami, będzie kontrolowany przez specjalny sąd nadzorujący pracę wywiadu.
Program realizuje wojskowa Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Jego ujawnienie w grudniu 2005 r. przez "New York Times" wzbudziło burzę polityczną - opozycja zarzuciła prezydentowi naruszenie prawa, ponieważ obywateli podsłuchiwano bez nakazu sądowego.
Bush tłumaczył, że program ma charakter ograniczony, kontroluje się głównie międzynarodowe rozmowy telefoniczne, a pominięcie sądu było konieczne, aby nie przedłużać procedury.
W środę minister sprawiedliwości Alberto Gonzales powiedział, że znaleziono "nowatorski" sposób kontrolowania podsłuchów przez specjalny sąd do nadzoru pracy wywiadu (FISC), który zapewni "niezbędną szybkość" zatwierdzania inwigilacji telefonicznej.
Program obejmuje też monitorowanie e-maili obywateli.
Wolta administracji - jak uważają komentatorzy - jest wynikiem zmienionego klimatu i układu sił w Waszyngtonie po przejęciu większości w Kongresie przez Demokratów w ostatnich wyborach.
Sprawa podsłuchów jest od miesięcy przedmiotem sporu sądowego, który może teraz wygasnąć. Demokraci jednak zapowiadają, że nadal będą badać ją w komisjach parlamentarnych.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/