Środowy "New York Times" wezwał administrację USA do obrony rosyjskich demokratów przed represjami i do "pragmatycznej" polityki wobec prześladującego ich reżimu na Kremlu.
W artykule redakcyjnym nowojorski dziennik wyraża przekonanie, że po ustąpieniu prezydenta Władimira Putina i spodziewanym wyborze na jego następcę obecnego wicepremiera Dmitrija Miedwiediewa nic się w Rosji nie zmieni.
"Następny amerykański prezydent będzie miał do czynienia z Rosją, która jest nie tylko uzbrojona w broń nuklearną, lecz także coraz zamożniejsza i coraz bardziej autorytarna" - pisze gazeta.
Jako dowód przytacza przypadki zastraszania obywateli przez władze, by głosowali na partię Putina w grudniowych wyborach do parlamentu. Miało to miejsce w Niżnym Nowogrodzie, mieście będącym w latach 90. kolebką prozachodniego ruchu demokratycznego. "Celem tej kampanii było stworzenie klimatu permanentnego politycznego zastraszania" - czytamy w artykule.
"Prezydent Bush i jego następca" - kontynuuje dziennik - "będą musieli się dogadać z autorytarną Rosją, a nie z Rosją demokratyczną, która - jak liczyły amerykańskie administracje - powstanie po upadku komunizmu. Będą musieli pragmatycznie podchodzić do realiów rosyjskiej potęgi, tak jak to czynili prezydenci (Richard) Nixon i George H.W.Bush; szukając współpracy tam, gdzie to możliwe, w sprawach takich jak Iran, Kosowo i kontrola zbrojeń".
"I jak za rządów prezydentów (Jimmy'ego) Cartera i (Ronalda) Reagana, Ameryka będzie musiała bronić prześladowanych rosyjskich demokratów, dziennikarzy i inne zepchnięte do defensywy mniejszości: nagłaśniając ich wypowiedzi i kierując uwagę świata na niebezpieczeństwa, jakie im grożą. Powrót do retoryki i odruchów zimnej wojny nikomu nie pomoże. Nie pomoże jednak również udawanie, że Putin i jego sojusznicy to ludzie dobrej woli, o demokratycznych zamiarach" - konkluduje "New York Times".
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ awl/ mc/