Liczba ataków bombowych w Iraku osiągnęła w lipcu największy poziom w skali miesięcznej od początku wojny w tym kraju - donosi czwartkowy "New York Times" na podstawie raportów dowódców wojsk amerykańskich.
W lipcu miało miejsce dwa razy więcej ataków na wojska USA i irackie siły bezpieczeństwa niż w styczniu. Rebelianci i terroryści islamscy podłożyli przy drogach 2625 bomb, z czego 1666 wybuchło, zaś 959 zostało wykrytych i rozbrojonych, zanim eksplodowały. 70 procent tych ataków było skierowanych przeciwko wojskom amerykańskim. W styczniu podłożono 1454 bomby.
"Powstanie pod każdym względem się nasila. Ma więcej społecznego poparcia niż kiedykolwiek" - cytuje "New York Times" zastrzegającego sobie anonimowość wyższego przedstawiciela Ministerstwa Obrony USA.
Podobny obraz wyłania się z tajnego raportu Agencji Wywiadu Wojskowego (DIA) z 3 sierpnia. Opisuje on pogarszające się warunki bezpieczeństwa w Iraku i objawy ewentualnego przekształcenia się obecnych starć etniczno-religijnych w wojnę domową.
Raporty świadczą w sumie o rosnącym natężeniu przemocy w Iraku, mimo działań nowego rządu premiera Nuriego al-Malikiego i zlikwidowania przywódcy irackiej Al-Kaidy Abu Musaba az-Zarkawiego.
Przeczą one oficjalnym, bardziej optymistycznym ocenom sytuacji przedstawianym przez kierownictwo administracji prezydenta George'a W. Busha. Twierdzi ono, że dotychczasowa strategia w Iraku zdaje egzamin i będzie kontynuowana.
W lipcu zginęło w Iraku w akcjach bojowych (nie licząc wypadków) 38 żołnierzy amerykańskich - nieco mniej niż w styczniu, kiedy poległo ich 42.
Spadek przypisuje się jednak głównie poprawie opancerzenia wozów bojowych i innych urządzeń ochronnych. Liczba rannych wzrosła drastycznie - z 287 w styczniu do 518 w lipcu.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ap/