*Pentagon rozważa w tajemnicy różne scenariusze uratowania operacji irackiej i być może zaleci, aby dosłać do Iraku na krótko niewielkie posiłki, a potem pozostawić na długi czas mniejszy kontyngent, który przyspieszyłby szkolenie sił irackich. *
Pisze o tym w poniedziałek "Washington Post", powołując się na wysokie rangą źródła w amerykańskim ministerstwie obrony.
Według dziennika grupa studyjna kierowana przez trzech pułkowników: H.R McMastera i Petera Mansoora z sił lądowych oraz Thomasa C. Greenwooda z piechoty morskiej rozważała trzy główne scenariusze: wysłać więcej wojska ("Go Big"); zmniejszyć kontyngent, ale nastawić się na dłuższy pobyt ("Go Long"); oraz wycofać się ("Go Home").
Scenariusz "Go Big" zakładał początkowo znaczne zwiększenie liczebności wojsk USA w Iraku w celu stłumienia partyzantki antyrządowej oraz wygaszenia konfliktu wyznaniowego między sunnitami i szyitami. Jednak tego rodzaju klasyczna operacja przeciwko rebeliantom wymagałaby kilkuset tysięcy dodatkowych żołnierzy amerykańskich i irackich. Członkowie grupy uznali, że jest to ponad siły wojsk USA i Iraku.
Scenariusz "Go Home" przewidywał szybkie wycofanie wojsk amerykańskich i został odrzucony, gdyż uznano, że w Iraku wybuchłaby wtedy otwarta wojna domowa.
Jak pisze "Washington Post", grupa studyjna opracowała "plan hybrydowy", który łączy elementy scenariusza "Go Big" z drugim - "Go Long" i zakłada rozłożoną na długi czas - pięć do dziesięciu lat - intensyfikację szkolenia irackich sił bezpieczeństwa i doradztwa kosztem liczebności amerykańskich oddziałów bojowych.
Zgodnie z tym planem, który według dziennika zyskuje zwolenników w kołach wojskowych, kontyngent wojsk USA w Iraku wzrósłby na krótki czas z obecnych około 140 tysięcy do 160-170 tysięcy.
Źródła w Pentagonie powiedziały "Washington Post", że takie przejściowe, ale wyraźne wzmocnienie sił amerykańskich w Iraku miałoby dwa cele.
Cel pierwszy - zrobić tyle, ile się da, aby poskromić przemoc na tle wyznaniowym. Cel drugi - zasygnalizować rządowi irackiemu i irackiej opinii publicznej, że przejście do scenariusza "Go Long", przewidującego po pewnym czasie zmniejszenie obecności wojskowej USA, nie będzie zamaskowaną postacią całkowitego wycofania się z Iraku.
"Mimo to - pisze "Wahington Post" - panuje niepokój, że taka radykalna zmiana w podejściu USA do Iraku mogłaby osłabić pozycję rządu irackiego, i bez tego kruchą. Zgodnie z planem hybrydowym po krótkim okresie zwiększonej obecności wojskowej USA liczebność oddziałów amerykańskich w Iraku spadłaby znacznie, zapewne do 60 tysięcy.
Za wysłaniem do Iraku dodatkowych 20 tysięcy żołnierzy amerykańskich opowiada się senator John McCain, jeden z potencjalnych kandydatów Partii Republikańskiej na prezydenta w wyborach 2008 roku.
"Uważam, że fiasko [operacji irackiej] miałoby katastrofalne następstwa" - oświadczył McCain w niedzielę w telewizji ABC i ostrzegł, że chaos rozszerzyłby się na inne kraje Bliskiego Wschodu, Iran ośmielony porażką Amerykanów mógłby w końcu zagrozić Izraelowi, a terroryści islamscy podjęliby ataki na terytorium USA.
Dowódca sił zbrojnych USA na Bliskim Wschodzie gen. John Abizaid powiedział w zeszłym tygodniu w Senacie USA, że jego zdaniem liczebność wojsk USA w Iraku powinna pozostać na razie na obecnym poziomie. Oświadczył, że możliwe byłoby zwiększenie kontyngentu amerykańskiego na krótko o 20 tysięcy żołnierzy, ale za nierealistyczne uznał propozycje McCaina, by pozostawić takie posiłki na stałe. (PAP)
xp/ mc/ int. 0167