Rzecznik Departamentu Stanu USA Sean McCormack powiedział we wtorek, że nie można przeprowadzać porównań między Kosowem, które w niedzielę proklamowało niepodległość, a separatystycznymi regionami Gruzji - Abchazją i Osetią Południową.
Uwagi te były adresowane do Rosji, która okazuje wsparcie obu samozwańczym republikom, a zarazem sprzeciwiała się ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo.
Przypadek Kosowa jest wyjątkowy i nie powinien być precedensem - powiedział McCormack. Dodał, że USA popierają integralność terytorialną Gruzji, od której oba regiony oderwały się w minionej dekadzie i która wciąż dąży do ich odzyskania.
Kiedy w zeszłym tygodniu szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow spotkał się z liderami Abchazji i Osetii Południowej, Siergiejem Bagapszem i Eduardem Kokojty, odebrano to jako demonstracyjny sygnał. Rosja ostrzegła, że proklamacja niepodległości Kosowa będzie precedensem dla innych separatyzmów - ale zaprzeczyła, by krok ten pchnął ją do uznania "parapaństw" na terenie Gruzji.
"Rosjanie powiedzą to, co jak uważają, jest w ich interesie" - oświadczył we wtorek McCormack. "My uważamy, że w interesie nie tylko Południowego Kaukazu, ale i Bałkanów, jest zachęcanie do dialogu i mocniejszej stabilności (...) - dodał rzecznik Departamentu Stanu.
Abchazja, choć formalnie wchodzi w skład Gruzji, faktycznie uniezależniła się od niej po wojnie z lat 1992-93. Ma własny parlament, prezydenta, konstytucję, rząd, siły zbrojne i sądy. W 1999 roku abchaski parlament przyjął akt o niepodległości, jednak nie została ona uznana na świecie.
Osetia Południowa w 1991 roku ogłosiła suwerenność i połączenie się z wchodzącą w skład Federacji Rosyjskiej Osetią Północną. Konflikt zbrojny tego regionu z Gruzinami zakończył się rozejmem w 1992 roku.
Około 70 proc. mieszkańców obu separatystycznych regionów dysponuje rosyjskimi dowodami tożsamości. (PAP)
awl/ ap/
7495 arch.