Godząc się na rozmieszczenie elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, NATO dostarczyło Kremlowi pretekstu do scementowania autokratycznych rządów - uważa profesor historii Rosji z uniwersytetu w Oksfordzie prof. Robert Service.
W artykule opublikowanym w najnowszym tygodniku "The Observer", Service nazwał decyzję podjętą na szczycie NATO w Bukareszcie "geopolitycznym błędem" i "sejsmicznym szokiem".
"Ustępując przed większością żądań prezydenta (George'a W.) Busha, europejscy sojusznicy USA dostarczyli Kremlowi wymarzonego pretekstu dla dalszego sprawowania rządów w autorytarny sposób" - napisał Service, autor ostatnio wydanej historii ruchu komunistycznego.
"Prowokowanie rosyjskiej paranoi (na punkcie bezpieczeństwa - PAP) wyrządzi nam (Zachodowi - PAP) szkodę (...) Ustępujący z urzędu w maju Władimir Putin nie musi już stwarzać pozorów, że jest demokratą" - dodaje ekspert.
Oksfordzki profesor zauważa, że znaczny odłam opinii publicznej w Polsce i Czechach nie widzi potrzeby rozmieszczenia elementów antyrakietowej tarczy na terytorium obu krajów, Ukraińcy mają zastrzeżenia do planów wstąpienia ich kraju do NATO, zaś prezydent Micheil Saakaszwili może być w USA ulubieńcem mediów, ale Gruzja pod jego rządami nie przestała być krajem skorumpowanym.
"George Bush wytworzył międzynarodową atmosferę, która da Putinowi okazję, by oznajmić Rosjanom, iż szczególne wymogi bezpieczeństwa państwa muszą być zachowane. Mentalność oblężonej twierdzy w tych warunkach może być łatwo uzasadniona. Byli funkcjonariusze KGB, tacy jak Putin, mogą uchodzić za największych patriotów, a młodzieżowa organizacja +Nasi+ może liczyć na społeczne przyzwolenie" - podkreśla Service.
Według eksperta, Zachód wybrał niewłaściwe pole do konfrontacji z autokratycznymi władzami Kremla, a w przypadku pęknięcia na linii Zachód-Rosja najbardziej stracą zwykli Rosjanie, ponieważ perspektywa demokracji stanie się dla nich jeszcze bardziej odległa. (PAP)
asw/ ap/