Brytyjski minister spraw zagranicznych David Miliband powiedział we wtorek, że British Council nie powinna stać się "polityczną piłką nożną", i podkreślił, że Londyn liczy na to, że te centra kulturalne w Rosji, które Moskwa poleciła zamknąć, pozostaną otwarte.
"Nasze przesłanie do rządu rosyjskiego jest takie: sądzę, że nie należy wykorzystywać British Council jak politycznej piłki" - oświadczył Miliband w Izbie Gmin.
12 grudnia władze rosyjskie poinformowały, że od 1 stycznia roku 2008 zamykają ośrodki British Council w Sankt-Petersburgu i Jekaterynburgu (na Uralu), uzasadniając decyzję "nieprawidłowościami w ich statusie prawnym".
Ośrodki te są nieczynne w okresie przerwy noworocznej i miałyby zacząć działać w środę, 9 stycznia.
Minister Miliband przypomniał, że w grudniu jasno wytłumaczył, że Londyn uważa "groźby rosyjskich władz wobec British Council za bezprawne".
Powtórzył, że British Council chce pozostać otwarta i działać w Petersburgu i Jekaterynburgu.
British Council jest pozarządową organizacją pełniącą funkcję wydziału kultury ambasad brytyjskich. Prowadzi działalność kulturalną i programy wymiany, kursy nauki angielskiego.
Stosunki na linii Londyn-Moskwa gwałtownie się pogorszyły, gdy Rosja odmówiła ekstradycji Andrieja Ługowoja - domniemanego zabójcy byłego agenta rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)
Aleksandra Litwinienki. Pociągnęło to za sobą wydalenie z Londynu czterech rosyjskich dyplomatów, na co Moskwa odpowiedziała tak samo.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow przyznał w grudniu, że zamknięcie ośrodków British Council to odpowiedź na kroki poczynione przez Londyn wobec Moskwy.
Wg ministra Milibanda z działań British Council w Rosji w roku 2007 skorzystało ok. 1.250.000 Rosjan. (PAP)
mmp/ mc/ 6227 arch.