W warszawskim szpitalu im. Witolda Orłowskiego normalnie funkcjonują we wtorek tylko oddziały położniczy i noworodkowy oraz chirurgii przewodu pokarmowego i żywienia pozajelitowego.
Od poniedziałku w szpitalu trwa bezterminowy strajk lekarzy. Pacjenci, którzy mieli zaplanowane wizyty lekarskie na dni strajku, zostali telefonicznie powiadomieni o tym, że zostaną przyjęci po jego zakończeniu.
"Wszystkich pacjentów uprzedziliśmy telefonicznie, że ich wizyty się przesuną. Nie zawsze były to miłe rozmowy, ale nie mieliśmy z tym większych kłopotów" - powiedziała PAP z-ca dyrektora ds. medycznych w szpitalu im. Orłowskiego Agata Horanin-Bawor.
Szpital przyjmuje pacjentów w stanie zagrożenia życia, działa też oddział chirurgii plastycznej, wykonywane są zabiegi ratujące przed kalectwem, jak np. replantacja części ciała.
Agata Horanin-Bawor zapewniła, że szpital robi wszystko, by pacjenci w możliwie najmniej dotkliwy sposób odczuli skutki strajku. Planowano nawet wzmocnienie obsady izby przyjęć, żeby wszystkich kierowanych do szpitala pacjentów obsługiwać tak, jak na ostrym dyżurze, ale nie było takiej potrzeby.
Na drzwiach wejściowych do szpitala oraz na korytarzach wiszą plakaty informujące o strajku. Podobne informacje znajdują się także w pustej rejestracji.
Agata Horanin-Bawor podkreśliła, że szpital jest w złej sytuacji finansowej, niedawno z trudem odzyskał płynność finansową i strajk może mu bardzo zaszkodzić. "Wytrzymamy kilka dni, ale długi strajk oznacza dla szpitala bankructwo. Apelujemy do kolegów, żeby wzięli to pod uwagę" - dodała. (PAP)
akw/ bno/ rod/
