W pobliżu Canberry w Australii mieszka 81-letnia kuzynka Benedykta XVI ze strony jego matki, Steffie Brzakovic - pisze w czwartek "Il Giornale" w relacji z Sydney.
W rozmowie z wysłannikiem gazety wyraziła ona nadzieję na to, że przebywający w Sydney papież do niej zadzwoni.
"Zadzwonił do mnie tylko raz, kilka tygodni po wyborze. Zapytałam go: jesteś papieżem? A on odpowiedział: Tak, ale dla ciebie będę zawsze Ratzinger-Pepi" - opowiada Steffie Brzakovic, która wyjechała z Niemiec ponad pół wieku temu i zamieszkała w miejscowości Cooma koło australijskiej stolicy. Od 30 lat jest świadkiem Jehowy.
Wyjaśniła, jakie rodzinne więzy łączą ją z biskupem Rzymu: "Moja matka Katharine była kuzynką matki Josepha - Marii Peintner. Moja rodzina mieszkała w Weilheim in Oberbayern, 50 kilometrów od miejsca, gdzie mieszkali Ratzingerowie. Widywaliśmy się".
Zapytana o to, jaki był Joseph Ratzinger w dzieciństwie, opowiedziała, że był bardzo żywotnym chłopcem, i zażartowała następnie: "Był zawsze tam, gdzie nie powinien być. Kiedy o tym pomyślę, cudem wydaje się to, że żyjemy".
Przypomniała, że w 1932 roku 5-letni Joseph wpadł do stawu z karpiami i o mało nie utonął.
Kiedy Steffie wyjechała z Niemiec w 1956 roku, jej kuzyn- rówieśnik był wówczas młodym księdzem- profesorem. W ciągu następnych lat nie utrzymywali ze sobą kontaktu, ale to on, już jako Benedykt XVI, zadzwonił do niej pierwszy w 2005 roku.
Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mc/