Prokuratura Rejonowa w Kamieniu Pomorskim zaostrzyła kwalifikację czynu w sprawie przechowywania prawie 5 kg cyjanku sodu przez właściciela ośrodka wypoczynkowego w Międzywodziu. Mężczyzna trzymał niezabezpieczoną truciznę w pomieszczeniu gospodarczym na terenie ośrodka, czym narażał na niebezpieczeństwo przebywające w pobliżu osoby.
Zawinięty jedynie w folię pakunek z substancją znaleźli w październiku policjanci.
Mężczyźnie, któremu wtedy postawiono zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa utraty życia jednej osoby, teraz prokurator zarzucił bezpośrednie sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy i zagrożenie utraty życia wielu tysięcy osób. Wobec podejrzanego zastosowano dozór policyjny.
Jak wyjaśnił w czwartek PAP prokurator rejonowy Jarosław Przewoźny, zmiana kwalifikacji czynu i uzupełnienie zarzutu pociąga za sobą także zmianę w wysokości potencjalnej kary. Obecnie właścicielowi ośrodka grożą już nie 3 lata więzienia, ale nawet osiem.
Prokurator wyjaśnił, że o zmianie kwalifikacji czynu zadecydowała analiza opinii biegłych sądowych, którzy uznali, że istniało realne zagrożenie dla życia wielu osób. "Z ich analizy wynika, że substancje chemiczne były przechowywane bez zachowania jakichkolwiek elementarnych zasad bezpieczeństwa" - powiedział.
Prawie 5 kg cyjanku znajdowało się w ośrodku w niezamkniętej skrzynce, w worku foliowym. Inne substancje chemiczne, w tym m.in. kwas solny, 56-letni Mirosław J. przechowywał na terenie swojej byłej posesji w kilkunastu plastikowych, częściowo przeżartych przez kwas, beczkach.
Według biegłych realne zagrożenie dla życia ludzi mogło powstać w momencie, gdyby doszło do reakcji cyjanku z wodą lub wilgotnym powietrzem; wydzielające się wówczas toksyczne opary mogłyby być zabójcze dla wielu osób. Dla dorosłego człowieka dawka śmiertelna to 0,15-0,3 grama cyjanku sodu; 5 kg cyjanku wystarczyłoby do wytrucia całego województwa.
Z ustaleń policji i prokuratury wynika, że cyjanek sodu był przechowywany przez właściciela ośrodka od lat 80. ubiegłego wieku najpierw w domu, a potem, od lipca ub.r. na terenie ośrodka. Prawdopodobnie była to pozostałość po zakładzie galwanizacyjnym. Mężczyzna nie poddał chemikaliów utylizacji, bo jak wyjaśnił byłoby to za drogie.
Przewoźny poinformował, że prokuratura wystąpiła do sądu z prośbą o zniszczenie chemikaliów, przechowywanych obecnie w specjalistycznej firmie.(PAP)
mgm/ fal/
