Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Zeznania świadków w procesie b. zomowca oskarżonego w związku z radomskim Czerwcem '76

0
Podziel się:

Bolesne wspomnienia, których nie sposób
zapomnieć, ale do których lepiej nie wracać - tak mówili pierwsi
świadkowie, którzy we wtorek zeznawali przed radomskim sądem
okręgowym w procesie b. funkcjonariusza ZOMO w Lublinie,
56-letniego Jana D. Jest on oskarżony o czynny udział w tłumieniu
protestu robotniczego 25 czerwca 1976 r. w Radomiu.

Bolesne wspomnienia, których nie sposób zapomnieć, ale do których lepiej nie wracać - tak mówili pierwsi świadkowie, którzy we wtorek zeznawali przed radomskim sądem okręgowym w procesie b. funkcjonariusza ZOMO w Lublinie, 56-letniego Jana D. Jest on oskarżony o czynny udział w tłumieniu protestu robotniczego 25 czerwca 1976 r. w Radomiu.

60-letnia Marianna Ch. niechętnie wracała do wydarzeń sprzed 30 lat. Opowiadała, że została zatrzymana przez milicję, kiedy w czasie powrotu do domu z pracy podniosła z ziemi materiał wyrzucony ze sklepu podczas zamieszek. Chciała oddać go milicjantom, ale oni uznali, że to kradzione, i zawieźli ją do komendy MO przy ul. Traugutta.

"Przechodziliśmy +ścieżki zdrowia+ z samochodu do komendy. Milicjanci byli ustawieni w szpaler z pałkami, pierwsza i ostatnia osoba dostawała. Ja byłam w środku, byłam najmniej narażona, ale dostałam końcówką pałki. To było wyżywanie się na ludziach, wolałabym tego nie opisywać" - zeznawała Marianna Ch.

Dodała, że kiedy po niecałym miesiącu opuściła więzienie, odwiedził ją Jacek Kuroń z Komitetu Obrony Robotników, i dał jej 200 zł.

55-letni Marian Sz. zeznał, że został zatrzymany przez oskarżonego Jana D. i kilku funkcjonariuszy. Według niego, wszyscy oni zeznawali później przeciw niemu w sądzie twierdząc, że zatrzymali złodzieja, który miał na sobie spodnie i koszulę z metką, niósł także nowy namiot. Marian Sz. twierdził, że miał na sobie własne ubranie.

Świadek mówił, że podczas zatrzymania uderzono go kilka razy pięścią w głowę, po czym został mu ślad na górnej wardze. Potem przeszedł "ścieżki zdrowia" i został przewieziony do komendy MO w Szydłowcu. Całe plecy miał w siniakach.

Zarzucono mu dokonanie napadu, a potem rabunek. W radomskim więzieniu - jak mówił - osadzonym obcinano włosy i wąsy w ośmieszający sposób. Po powrocie na wolność przez rok nie mógł znaleźć pracy. Jego żona pod wpływem stresu straciła ciążę.

Jan D. utrzymywał, że nie używał siły wobec Mariana Sz., bo inaczej ująłby to w notatce służbowej. "Gdybym przyprowadził pobitą osobę do komendy, kto by ją ode mnie przyjął?" - pytał.

Sąd dociekał, czy metki na ubraniu zatrzymanego wystarczały, aby go oskarżyć. Oskarżony odpowiadał, że Marian Sz. nie był uczestnikiem protestu, a został zatrzymany w związku z kradzieżą.

Jan D. twierdził też, że nie uczestniczył w biciu zatrzymanych radomian w komendzie w Szydłowcu, co zarzuciła mu Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie - ośrodek zamiejscowy w Radomiu, bo w ogóle go tam nie było.

25 czerwca 1976 r. robotnicy zaprotestowali przeciw wprowadzanym przez władze podwyżkom. Zaczęły się strajki i demonstracje w Radomiu, Ursusie i Płocku. Według danych Instytutu Pamięci Narodowej, w Radomiu zatrzymano 651 osób, w Ursusie - 194, a w Płocku - 55. W całym kraju w proteście przeciw podwyżkom strajkowało ok. 100 zakładów. W efekcie 25 czerwca wieczorem ówczesny premier Piotr Jaroszewicz odwołał podwyżki, a na uczestników protestów spadły później represje. (PAP)

ilo/ pz/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)