Dziesiątki zniczy płonęły w środę przed kopalnią "Halemba" w Rudzie Śląskiej, gdzie wybuch metanu i pyłu węglowego zabił przed rokiem 23 górników. Była to największa tragedia w polskim górnictwie od blisko 30 lat.
Od rana pod kopalnianym zegarem pojawiało się coraz więcej zniczy i wiązanek kwiatów. Kilkadziesiąt osób zgromadziło się pod kopalnią o godz. 16.30. O tej godzinie rok temu doszło do katastrofy. Wśród milczących, modlących się osób byli zarówno bliscy ofiar, jak i osoby, które nie znały żadnego z górników. Dwie młode kobiety przykleiły na zegarze kartkę z wierszem.
"Nic straszniejszego w życiu nie było. Stracić dziecko to jest najgorsza tragedia. Widzę go w tej chwili wszędzie, nie da się zapomnieć" - mówiła matka jednego z górników, Florentyna Mierzchała.
Jak podkreśla, przed katastrofą jej syn przepracował w "Halembie" zaledwie kilka dni, został tam przeniesiony z innej kopalni. Był zatrudniony w firmie "Mard", która pracowała przy likwidacji ściany wydobywczej ponad 1000 metrów pod ziemią.
O katastrofie kobieta dowiedziała się będąc u siostry, ktoś zadzwonił z taką informacją. "Trzeba żyć dalej. Ból jest, ale trzeba żyć" - podkreśla matka górnika.
Jacek Mierzchała przeżył 39 lat, urodziny miał dzień przed tragiczną szychtą. Zostawił czternastoletniego syna i dwuletnią córkę.
Osoby, które przychodziły w środę pod kopalnię podkreślały, że takiej tragedii nie da się zapomnieć. Zaznaczali zarazem, że refleksja nie wróci już życia ofiarom.
"Mąż miał inną zmianę, ale nasz zięć pracował w firmie +Mard+, miał przepracować dniówkę właśnie wtedy, ale urodziła mu się córka. Byliśmy w tym dniu i smutni, i zarazem bardzo szczęśliwi, że ominęła nas taka tragedia" - powiedziała jedna z kobiet.
"Mąż właśnie po pracy na kopalni odchodzi na emeryturę. Cieszę się, że szczęśliwie przepracował te lata, że nie musiałam przeżywać takiej tragedii" - dodała.
Jej małżonek przeżył dwie tragedie. Kiedy blisko 18 lat temu w "Halembie" metan zabił 19 górników, został ranny, miał poparzone drogi oddechowe.
W sobotę odchodzi na emeryturę, już nie będzie zjeżdżał pod ziemię. Przepracował 35 lat, z czego 22 lata pod ziemią. "Jestem wolnym człowiekiem" - mówi dziś o sobie. (PAP)
kon/ pz/ mhr/