- poinformowała arbiter bankowy Katarzyna Marczyńska.
'Średnia wartość dochodzonego roszczenia wyniosła 4,2 tys. zł. Zdarzały się spory dotyczące kwoty 7 zł. Maksymalna kwota roszczenia wyniosła 8 tys. zł' - powiedziała dziennikarzom w piątek podczas konferencji prasowej Katarzyna Marczyńska.
Przez pierwsze 100 dni działania do arbitra trafiło 236 wniosków, z czego arbiter rozpatrzył 144 sprawy. Połowa spraw zakończyła się ugodą i banki zgodziły się wypłacić klientom żądane należności. 2/3 spraw nie zostało rozpoznanych z powodów formalnych. Jednym z nich był brak uiszczonej opłaty dla arbitra.
Każdy, kto zgłasza wniosek do arbitra, musi wpłacić 50 zł, a jeżeli ktoś spiera się z bankiem o kwotę niższą niż 50 zł, wtedy opłata dla arbitra wynosi 20 zł. W razie braku opłaty arbiter nie zajmie się sprawą.
Według Marczyńskiej wnioskodawcy do tej pory wpłacili 6,9 tys. zł, a gdyby dochodzili swoich roszczeń przed sądem powszechnym, musieliby zapłacić łącznie prawie dziesięć razy więcej, czyli 52,6 tys. zł.
Najczęściej klienci skarżyli się na niewłaściwe naliczanie odsetek przez banki. 'Banki prawidłowo naliczały odsetki, ale klienci nie brali pod uwagę, że jeżeli kończył się termin danej lokaty i nie była likwidowana, to zmieniało się jej oprocentowanie' - powiedziała Marczyńska.
Dodała, że niewiele mniej próśb o interwencję dotyczyło kredytów bankowych. 'Po spadkach stóp procentowych klienci domagali się obniżenia oprocentowania kredytów' - powiedziała Marczyńska.
Zanim ktoś zwróci się do arbitra, powinien zgłosić reklamację do banku. Jeżeli bank jej nie uzna albo nie udzieli odpowiedzi w ciągu 30 dni, wtedy można zgłaszać się do arbitra.
Arbiter bankowy został powołany 1 marca tego roku z inicjatywy Związku Banków Polskich i ma rozpatrywać skargi klientów banków. Banki muszą się poddać rozstrzygnięciom przyjętym przez arbitra.
