Dzisiejsza sesja z pewnością nie należała do tych, które nachalnie domagają się komentarza. Przez większą część dnia było po prostu nudno. Handlowano bez pośpiechu i rozmachu – przede wszystkim walorami TP S.A., Pekao, Prokomu i PKN.
WIG20 otworzył się na poziomie równym osiągniętemu podczas środowego zamknięcia. Po 20 minutach osiągnął szczyt swoich możliwości (1082,6 pkt) i zaczął się staczać. O 11:50 utknął w szczelinie między 1073,6 pkt. a 1076,6 pkt. Zdawało się, że na dobre. Serca i umysły inwestorów działających w strefie euro na przemian zalewały fale optymizmu i pesymizmu, u nas dwie znane firmy zdążyły zmienić nazwę (ZPW Grajewo S.A. na Pfleiderer Grajewo S.A. i Śląska Fabryka Kabli S.A. na NKT Cables S.A.), zaś „Parkiet” poinformował, iż na najbliższe WZA spółki LTL zgłosili się inwestorzy reprezentujący łącznie ... 130% jej kapitału, a on nic. Z pułapki udało mu się wyrwać dopiero gdzieś ok. 13:30 (gdy w Eurolandzie wyprzedaż akcji zaczęła wykazywać znamiona paniki). Nie trzeba tłumaczyć, że zrobił to tylko po to, by znów ruszyć w dół. Następny okres stabilizacji trwał znacznie krócej i zakończył gwałtownym spadkiem indeksu po ogłoszeniu najnowszych danych z amerykańskiego rynku pracy i budownictwa. Gdy poddano je
błyskawicznej reinterpretacji wyszło na jaw, że wcale nie są aż tak złe. Ale na inteligentną reakcję było już za późno. Otworzyły się rynki za oceanem. Na minusie.