Poniedziałkowa sesja należała do najmniej barwnych w tym roku. Zadecydował o tym bardzo niski poziom obrotów. Na rynek podczas weekendu nie dotarły żadne rewelacyjne informacje. Nastroje wśród inwestorów zatem nie zmieniły się. Piątkowe zamknięcie powyżej poziomu 1400 pkt oczywiście nikogo nie przekonało stąd i ten czynnik nie mógł wzmocnić popytu. Jego brak jest obecnie największą bolączką. Sytuację taką powoduje brak pewności, w którym kierunku w perspektywie średnioterminowej podąży rynek.
Choć sytuacja giełd światowych znacznie się poprawiła, to jednak nasz rynek nadal pozostaje znacznie słabszy od reszty giełd.
Nie inaczej było i w poniedziałek, choć tym razem giełdy na zachodzie Europy również zniżkowały. U nas przecena była silniejsza. WIG20 słabł w miarę upływu czasu, aby w końcowej fazie sesji zamiast spodziewanego odbicia przyśpieszyć spadki. Ostatecznie zamknięcie wypadło na poziomie 1378,5 pkt, czyli o ponad 2% niżej niż w piątek. Jest to z pewnością zły sygnał dla byków, ale został wygenerowany na bardzo niskim obrocie. Wartość obrotów przekroczyła w piątek z ledwością 130 mln. Rynek przez większą część sesji osuwał się pod własnym ciężarem. Na wartości traciły praktycznie wszystkie spółki na czele z Pekao.
Wyraźnie mocniej w stosunku do rynku zachował się jedynie KGHM, który całą sesję opierał się zniżkom. Notowania zakończył o ponad 1 % wyżej notując przy tym spory wolumen obrotu. Jest to jednak zapewne odreagowanie ostatnich silnych spadków. Sytuacja rynkowa choć już bardzo męcząca wciąż pozostaje bez rozstrzygnięć. Gwałtowny spadek obrotów był zazwyczaj bardzo wiarygodnym wskaźnikiem, że trend boczny ma się ku końcowi. Wierzę, że i tym razem będzie podobnie.
