Z gospodarki USA napłynęły bardzo słabe dane. Bykom pozostaje wierzyć, że to już ostatni miesiąc tak niemiłych niespodzianek.
Na całej linii zawiodła lipcowa inflacja PPI. W skali miesiąca jej wzrost wyniósł 1,2 proc. - to dwa razy więcej niż oczekiwano. W skali roku - 9,8 procent. Powód jest oczywisty i powtarzany od kilku już publikacji - ceny energii i paliw. Jednak także inflacja bazowa wzrosła niespodziewanie dużo: o 0,7 proc. m/m, podczas gdy analitycy spodziewali się wzrostu o 0,2 procent.
Od początku ubiegłego miesiąca ceny ropy spadły o 21 proc., a miedzi o 15 procent. To może być pocieszenie dla byków, ale jak widać, nie można być zbyt optymistycznym w założeniach.
Nadal słabo wypada rynek nieruchomości - liczba rozpoczętych budów zmalała o 11 proc. w stosunku do czerwca, a liczba pozwoleń na budowę - 17,7 procent. Jeśli więc w czerwcu, po wzroście tego pierwszego wskaźnika o ponad 10 proc., mogliśmy mieć jakiekolwiek podstawy do określenia dna na tym rynku, to obecne dane nadal wskazują na pogłębianie się problemów.
Te dwie informacje sprawiły, że po godz. 16.30 Dow Jones tracił ok. procenta na wartości, S&P 0,81 procent. Przy takim spadku, najszerszy amerykański indeks przebije dołem trend wzrostowy trwający od połowy lipca, co będzie oznaczać korektę notowań. Innymi słowy tydzień może znaleźć się pod kreską.