Wbrew fatalnej sytuacji fundamentalnej, która wygląda na nawrót recesji, giełdy światowe silnie wczoraj wzrosły. Powody wydają się mgliste, bo trudno inaczej zaklasyfikować zmianę rekomendacji na „agresywnie kupuj” dla Philipsa, czy oczekiwanie na dobre wyniki Cisco. Raczej tak jak wczoraj pisałem bardziej istotny był brak danych makroekonomicznych z USA, który pozwolił dojść do głosu czynnikom technicznym oraz oddziaływanie „zasady wahadła”, które z sesji na sesję wychyla się w przeciwną stronę. Mimo niespodziewanego, a korzystnego dla posiadaczy akcji obrotu spraw za granicą, nasza giełda postanowiła pójść własną drogą i skoncentrować się na czynnikach lokalnych, a mam przez to na myśli wyniki kwartalne i brak perspektyw na ich poprawę w kolejnym półroczu.
W tej sytuacji trudno jest postawić jakąś rozsądną prognozę przed dzisiejszą sesją. Wczoraj wszystkie przesłanki wskazywały na to, że notowania zakończą się znaczną przeceną. Fatalne wyniki Pekao dotarły bowiem na rynek w najmniej odpowiednim dla sektora i całej giełdy momencie. Tak się jednak nie stało, co potwierdza wcześniejszą tezę, że nawet najgorsze wyniki są już obecnie w cenach, a zaskoczeniem mogą być wyniki lepsze od prognoz, które będą odpowiednio przez inwestorów premiowane wzrostem kursu. Brak chęci do spadku mimo napływu złych wiadomości oraz powrót optymizmu na giełdy zachodnie powinien stanowić impuls dla czekających na właściwy moment do kupna indywidualnych graczy i zarządzających funduszami. Choć trudno ocenić czy trend boczny z ostatnich dwóch tygodniu to typowy okres akumulacji, czy tylko wstrzymanie podaży, to jedno jest pewne – dla wybuchu popytu potrzebna jest jedynie iskra zachęty. Wyprzedanie rynku jest znaczne, co powinno wcześniej czy później wywołać istotny ruch korekcyjny.
Pytaniem pozostaje nadal to, kiedy się on rozpocznie. Żeby nie zgadywać pytanie to pozostawiam bez odpowiedzi.
