Czym bliżej końca miesiąca tym indeksy w USA zaczynają się zachowywać lepiej. Częściowa w tym zasługa wyników niektórych spółek, częściowa naturalnej korekty w górę po spadkach, a ostatecznie - także zbliżające się terminu decyzji FED.
Indeksy w USA rozpoczęły sesję od umiarkowanych wzrostów. Dow Jones po niecałej godzinie handlu zyskiwał 0,17 proc. a Nasdaq niecały procent.
Trochę wiary w inwestorów wlały kolejne tygodniowe dane z rynku pracy - liczba wniosków o status bezrobotnego wyniosła 301 tys. rocznie wobec spodziewanego poziomu 321 tysięcy. To już kolejne dane, które pokazują, że bezrobocie w tym miesiącu nie będzie wzrastać. Aż dziw bierze, jeśli przyjrzeć się zapowiedziom instytucji finansowych o planowanych zwolnieniach.
Za pozytywne uznać także należy raporty m.in. Nokii, której zysk netto w IV kwartale wzrósł o 44 procent (1,84 mld euro, podczas gdy analitycy przewidywali 1,51 mld euro.). Przychody wzrosły o 34 procent. Także AT&T zarobiła sporo - 3,1 mld dolarów.
Jednak to co hamuje wzrosty to (tradycyjnie) domy. W grudniu ich sprzedaż na rynku wtórnym spadła o 2,2 proc. do poziomu 4,89 mln sztuk (rocznie). To więcej niż się spodziewano (4,950 mln sztuk). Podsumowując ubiegły rok sprzedaż używanych domów spadła o 13 procent, najwięcej od 25 lat. Z cenami jest jeszcze gorzej - mediana roczna spadła o 1,8 proc. - co jest pierwszym przypadkiem w historii NAR od początków istnienia stowarzyszenia w 1968 roku.
Jak powiedział główny ekonomista tego stowarzyszenia, Lawrence Yun, takiej sytuacji Amerykanie nie doświadczyli od wielkiego kryzysu w latach trzydziestych.