Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA niestety nie zaskoczyła pozytywnie. Dane okazały się zgodne z przewidywaniami, czyli zanotowano 0,3 proc. spadek w maju w porównaniu do kwietnia tego roku. Mimo niewielkiego spadku, to jednak 5,99 mln sprzedanych domów jest najniższym poziomem od 4 lat.
Zanotowano również spadek cen używanych domów o 2,1 proc. Słabość widoczna jest przede wszystkim w domach wystawionych do sprzedaży, których ilość wzrosła o 5 proc. do 4,43 mln. Optymistycznie również nie nastraja fakt, że ostatnie kłopoty z kredytami dla osób z mniejszą zdolnością kredytową wzmogły czujność udzielających tych pożyczek - co również może skutkować mniejszą sprzedażą mieszkań.
Rynek odebrał dane jednak nie w tak czarnych barwach - niektórzy ekonomiści przewidywali gorszy scenariusz (5,85 mln sprzedanych domów). A może to kwestia przyzwyczajenia? Z drugiej strony - spadające ceny mieszkań, w pewnym momencie mogą spotkać się z większą falą popytu, czekającą na okazje.
Powyższe fakty spowodowały wzrost cen obligacji i równoczesny spadek oprocentowania, gdyż popyt na bezpieczne obligacje - w takich okolicznościach - może wzrosnąć. To chyba najbardziej ucieszyło inwestorów za oceanem.
Wzrostom indeksów pomaga również General Motors, który jest bliski porozumienia ze związkami zawodowymi. Goldman Sachs wydał równocześnie zalecenie "kupuj" dla spółki.
Należy także wspomnieć o zakończeniu strajków w Nigerii, co było powodem taniejącej dziś ropy.
Ruch w górę indeksów, choć pokaźny, jeszcze niewiele zmienia w ocenie sytuacji, patrząc na nią z punktu widzenia analizy technicznej. Jak powtarzałem w poprzednich komentarzach, nadal jest to trend boczny, choć ten tydzień może go zmienić, bo danych makro z pewnością nie będzie brakować.