Coś się chyba zaczyna ruszać w komentarzach władz monetarnych w USA. Jak pisałem wczoraj - decyzja o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie była najbardziej prawdopodobna, ale FED zmienił nieco swoją retorykę - jakby na mniej jastrzębią.
Szefowie Komitetu Otwartego powiedzili, że inflacja - czyli największe zagrożenie dla gospodarki - jest coraz bardziej kontrolowana. Przynajmniej ja to tak odebrałem.
Dzisiejsze dane makro zdają się iść na rękę takim wypowiedziom. Opublikowany dziś raport o wydatkach konsumentów w maju pokazał, że konsumenci wydali o 0,5 proc. więcej niż w kwietniu. Rynek jednak spodziewał się, że będzie to 0,7 proc. Równocześnie zmalało tempo dochodów konsumentów - zamiast oczekiwanej wartości 0,6 proc. podano 0,4 proc.
Dodajmy do tego fakt, że indeks PCE (personal consumption expenditures), który jest ważną miarą inflacji, wzrósł w maju 1,9 proc.(w porównaniu do maja roku poprzedniego). To pierwszy raz od 3 lat gdy bazowa inflacja PCE wzrosła mniej niż 2 proc. To również jest zgodne z tolerancją FED, która wynosi 1-2 proc.
Zmalał indeks zaufania konsumentów w czerwcu(w porównaniu do maja), który wyniósł 85,3 pkt. Bardzo pozytywnie zaskoczyły również zamówienia w budownictwie które w maju wzrosły o 0,9 proc. podczas gdy spodziewano się zaledwie 0,2 proc.
Starczy tych danych - krótko mówiąc w sprawie inflacji i stóp procentowych coś się dziś ruszyło. Stąd wzrosty notowań wszystkich indeksów już na otwarciu.
Są dziś rzeczy jednak bardziej ważne dla amerykańskich inwestorów. W tym miejscu warto wspomnieć o premierze nowego dziecka Appla - IPhonie, który ma swoją premierą dziś w USA. Akcje firmy prowadzonej przez Jobsa zgodnie z oczekiwaniami rosły, podczas gdy pod sklepami ustawiały się kolejki.
Nie można jednak zapominać o bardzo ważnej rzeczy - dziś jest ostatnia sesja kwartału i półrocza. Co to oznacza przeważnie dla rynków każdy z nas wie. Mimo to, wydźwięk jest optymistyczny. Weekend powinniśmy więc spędzić w miłych nastrojach.