Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Materiały Prasowe
|
aktualizacja
Materiał prasowy Sieci Badawczej

300Gospodarka: Na Państwa stronie można przeczytać, że Sieć Badawcza Łukasiewicza szuka innowatorów. Kim dla Pana jest innowator i kogo chcecie zatrudniać?

Podziel się:

Piotr Dardziński, prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz: Łukasiewicz powstał ponad trzy i pół roku temu. Był to efekt reformy polegagącej na połączeniu 38 instytutów badawczych w ramach jednej organizacji. Cel od początku był jasny: wzrost liczby technologii, które mogą być wdrożone i przełożą się na zysk polskich przedsiębiorców. W tym czasie o wsparcie poprosiło nas już ponad 800 firm, które zadały nam prawie 2000 pytań. Jeżeli ta dynamika się utrzyma, to zabraknie nam rąk do pracy. Musimy więc zacząć ich rekrutować już teraz. Wiemy skądinąd, że rekrutacja dobrego pracownika dla Łukasiewicza potrafi trwać około roku, a nawet półtora.

300Gospodarka: Na Państwa stronie można przeczytać, że Sieć Badawcza Łukasiewicza szuka innowatorów. Kim dla Pana jest innowator i kogo chcecie zatrudniać?
(materiały partnera)

Kogo poszukujemy? Co do zasady szukamy osób niezależnie od tego czy mają stopnie i tytuły naukowe. Nieważne jest też czy są młodzi, choć mogą być laureatami olimpiad przedmiotowych kończącymi liceum. Mamy doktorantów, w tym wielu wdrożeniowych, oraz topowych naukowców, w tym dziewięciu profesorów z listy dwóch procent najczęściej cytowanych naukowców na świecie. Nie patrzymy więc tylko na doświadczenie czy osiągnięcia naukowe. Kluczowa jest jedna rzecz – to muszą być naukowcy, którzy mają mentalność osób zamieniających naukę na biznes. Innymi słowy, są w stanie wyobrazić sobie, że teorie i hipotezy, które stawiają, kiedyś mogą dać odpowiedzi, stworzą produkty, które będzie można sprzedawać. To muszą być ludzie, którzy lubią zrobić z nauki biznes. To są dla mnie kandydaci na innowatorów.

Czy poszukujecie ludzi, którzy nie są związani z nauką?

Tak, chociaż przede wszystkim rekrutujemy naukowców. I mam tu na myśli przede wszystkim ekspertów w swoim obszarze badawczym. Mogą to być inżynierowie, którzy nie rozwijali kariery naukowej, ale – zamiast tytułów i stopni – mają unikalne umiejętności lub osiągnięcia.

Jednak szukamy także – co może być zaskakujące – osób, które naukowcami nie są. Każdy zespół badawczy potrzebuje osób uprawiających tzw. marketing komercjalizacyjny. Jak się okazuje, wcale nie jest łatwo znaleźć osobę, która jest w stanie sprzedać technologię przedsiębiorcom. W tej roli trzeba być jednocześnie trochę biznesmenem, a trochę naukowcem. Należy rozumieć co się sprzedaje i umieć wykazać nie tylko naukową wartość takiego projektu, ale również jego przewagi biznesowe.

Wreszcie potrzebujemy również osób, które wesprą nas w realizacji projektów finansowanych ze źródeł europejskich, w tym przede wszystkim z Horyzontu Europa, największego programu wspierającego badania naukowe i innowacje w historii. Mogą to być prawnicy, ekonomiści oraz osoby zajmujące się finansami.

Wspomniał pan o tym, że Sieć Badawcza Łukasiewicz powstała w 2019 roku. W jaki sposób udało się w ciągu trzech lat stworzyć tak prężnie działający zespół?

Z jednej strony wydaje mi się to dosyć proste, z drugiej jednak wręcz ekstremalnie trudne.

Dlaczego było to proste? Na początku mieliśmy do czynienia z 38 rozdrobnionymi, w większości niewspółpracującymi ze sobą jednostkami. Powiedzieliśmy im: od dzisiaj, zamiast konkurować ze sobą, spróbujcie stworzyć wspólną ofertę. Wszystko po to, żeby wykorzystać efekt synergii, a przedsiębiorca nie musiał "biegać" po 38 instytutach, tylko mógł skorzystać z "jednego okienka". Pójść w jedno miejsce i otrzymać w nim propozycję rozwiązania swojego problemu technologicznego.

Przedsiębiorca wtedy nie musi nawet wiedzieć, czy pomaga mu biotechnolog, czy fizyk ciała stałego. Albo czy pracuje on w Krakowie czy w Poznaniu, a także jaki ma stopień czy tytuł naukowy. To go nie interesuje, bo to my rekrutujemy naukowców do zespołu. Wiemy, jak w Łukasiewiczu znaleźć właściwą osobę wśród 4,5 tysiąca naukowców i w sumie niemal 7 tysięcy pracowników.

Więc to jest dosyć proste – bierzemy to, co jest rozdrobnione, łączymy w duże i mamy efekt synergii. Pojawia się więc duży podmiot o szerokich i zróżnicowanych kompetencjach.

Dlaczego więc jest to trudne?

Ponieważ nie jest łatwo przekonać kilkadziesiąt jednostek, że od teraz zamiast konkurencji, to kooperacja jest kluczem do sukcesu.

Udało nam się to dzięki wyzwaniom Łukasiewicza, czyli naszemu systemowi pracy z klientami. W ciągu 15 dni od zgłoszenia potrzeby otrzymują oni od nas propozycję rozwiązania, wraz z zespołem i harmonogramem prac. Drugi czynnik to fakt, że w czasie pandemii cały świat, przynajmniej częściowo, przestawił się na system pracy zdalnej. Ta pozornie niewielka zmiana, telekonferencje zamiast spotkań face-to-face, była bardzo ważna. Tygodniowo przedsiębiorcy rzucają nam około 15 wyzwań. Co tydzień organizujemy więc nawet 15 spotkań z potencjalnymi klientami. W ciągu roku to 2000 wydarzeń, więc można sobie tylko wyobrazić co by było, gdybyśmy to robili "w realu".

Korzystamy też z pewnych benefitów zewnętrznych. Ogromnym wsparciem są wprowadzone w 2016 roku ulgi podatkowe na działalność B+R. Spowodowały gwałtowny wzrost nakładów na prace badawczo-rozwojowe. To znaczy, że przedsiębiorcy, mogli płacić niższe podatki, inwestując w rozwój. W 2016 roku przedsiębiorcy odpisali w ramach ulgi 206 mln zł, a w 2020 roku było to już 3,6 mld zł. To znaczy, że te 3 miliardy 600 milionów złotych trafiły do instytucji, która realizuje projekty B+R. Musieli więc za to zapłacić.

Na początku 2016 roku było 528 firm, które skorzystały z ulg. W 2020 roku było ich już ponad 3 tysiące. Powstał rynek na badania B+R, pojawił się na nim kapitał i zachęty dla przedsiębiorców. Sytuacja kryzysowa związana z koronawirusem oraz wojną doprowadziły do destabilizacji w gospodarce. Ale dla wielu jest to zarazem szansa. Pojawiły się okoliczności, które wywarły presję na przedsiębiorców, aby ci zaczęli korzystać z nowoczesnych technologii. Chociażby w zakresie "zielonej energii" i jej magazynowania. Właśnie wtedy powstał Łukasiewicz, więc mając 4,5 tysiąca naukowców zorientowanych na biznes, trzeba było jedynie wykorzystać tę szansę.

Czy w przypadku realizowanych projektów skupiacie się głównie na Polsce czy chcecie wyjść poza granice kraju?

Realizujemy przede wszystkim projekty dla polskich firm. To dominująca grupa przedsiębiorstw, z którymi pracujemy. Wspieramy także firmy międzynarodowe, które mają swoje zakłady w Polsce, jak np. firmy LG czy Bosch. Z reguły nie prowadzimy skautingu międzynarodowego, bo w Polsce zainteresowanie jest na tyle duże, że tego nie potrzebujemy. W obszarze międzynarodowym jesteśmy jednak bardzo aktywni w programach europejskich, przede wszystkim w Horyzoncie Europa.

W poprzednim Programie Ramowym, czyli w Horyzoncie 2020, byliśmy płatnikiem netto, co oznacza, że jako państwo wpłaciliśmy do niego więcej środków niż uzyskaliśmy w postaci finansowania projektów. Mówiąc prościej dofinansowaliśmy de facto prace badawczo-rozwojowe naszych koleżanek i kolegów z zachodniej Europy. Chcemy ten trend odwrócić.

W poprzedniej edycji Łukasiewicz był trzecim co do wielkości beneficjentem w Polsce. W tym roku koordynujemy osiem branżowych punktów kontaktowych. A zatem w ośmiu branżach jesteśmy tymi, którzy starają się zorganizować biznes, aby jeszcze efektywniej i skuteczniej składać wnioski. Jesteśmy widoczni zatem także na arenie międzynarodowej, gdzie budujemy konsorcja, ale na razie nie musimy "biegać" za firmami.

Jakie są Pana zdaniem najważniejsze projekty realizowane w Łukasiewiczu?

Trudno powiedzieć, który projekt jest najważniejszy. Mamy zarówno projekty wysoko- jak i niskobudżetowe. Historycznie pierwszy projekt to efekt wyzwania, które rzuciła nam Grupa Azoty. Udało nam się wtedy szybko zbudować konsorcjum, projekt jest zrealizowany i obecnie trwają prace pilotażowe nad wdrożeniem nowej linii produkcyjnej. Będzie ona produkowała nawozy pozwalające uwalniać składniki mineralne w sposób optymalny dla nawożenia roślin. Chcę podkreślić, że nasz partner to duża polska grupa, mocny gracz na rynku.

Drugie wyzwanie, o którym często wspominam, pochodzi od firmy Dawtona. To był inny projekt – Grupa Azoty ma swoje centra badawczo-rozwojowe i swoich inżynierów, a więc własne zaplecze naukowo-badawcze. Dawtona nie miała niczego takiego, nie realizowała do czasu kontaktu z nami żadnego tego typu projektu. Mogę powiedzieć więcej – po stronie Dawtony, a dokładniej osoby koordynującej, był pewien sceptycyzm czy polscy naukowcy są w ogóle w stanie zrealizować gotowy projekt. Opracowaliśmy wówczas mikrofalową powierzchnię do keczupu. Chodzi o to, że jak się keczup źle odstawi to trzeba czekać aż się całość zleje, co jest irytujące. My pracujemy nad rozwiązaniem, które sprawi, że keczup będzie szybko spływał po opracowanej przez nas mikrofalowej powierzchni. Poza tym jest to rozwiązanie biodegradowalne. Projekt jest już zakończony, ale sceptyczna pierwotnie Dawtona rzuciła nam już od tego czasu 7 kolejnych wyzwań. Zrobiliśmy dla Dawtony także audyt technologiczny: firma zaprosiła nas do siebie, żebyśmy zobaczyli, gdzie jest jeszcze w ich firmie potencjał naukowy. Nie chciałbym występować w roli tego, który będzie ogłaszał plany inwestycyjne naszego klienta, ale to może być związane z dużymi projektami na przyszłość.

Kolejne działanie, które wygląda bardzo obiecująco, to projekt z dziedziny lotnictwa i rolnictwa. Pamiętam jedno z pierwszych spotkań w Łukasiewiczu, w którym udział wzięły dwa nasze instytuty: wówczas jeszcze Łukasiewicz – PIMR (dziś Łukasiewicz – Poznański Instytut Technologiczny) oraz Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa. W toku dyskusji przedstawiciele obu instytutów zorientowali się, że mogą zrealizować wspólny projekt. Wydaje się to niestandardowe, bo cóż to za maszyny rolnicze, które teraz będą latały w powietrzu. W efekcie powstał robot do rolnictwa precyzyjnego czyli taki, który nawozi, chroni i podlewa każdą roślinę indywidualnie. Robot sam jeździ po polu, choć musi być we właściwy sposób koordynowany. Wykorzystujemy do tego technologie, które są związane z dronami, a w przyszłości pewnie z technologiami satelitarnymi.

Spójrzmy na to: jest robot, więc mamy mechanikę, mechatronikę i robotykę. Mamy tu też sztuczną inteligencję, bo musimy go zasilić wiedzą. Mamy więc i kosmos i Ziemię. A przede wszystkim mamy ciekawą branżę oraz bardzo przyjazne i ekologiczne produkty.

Jak chcą Państwo pozyskiwać ludzi do swoich projektów?

Topowych pracowników rekrutujemy indywidualnie. Wiemy, że tego właśnie wymagają warunki, jeśli chce się mieć najlepszych naukowców. Jeszcze w grudniu organizujemy dużą konferencję dla Polonii. W ubiegłym roku uczestniczyło w niej ponad 300 osób, w tym osoby z Polski, które wyjechały do pracy w zagranicznych jednostkach badawczych. Opowiadamy im o tym, że można pracować w Polsce w bardzo dobrych warunkach, w instytutach funkcjonujących na tych samych zasadach, jak za granicą. Współpracujemy z uczelniami i poszukujemy absolwentów. Przymierzamy się też do uruchomienia kilku kierunków kształcenia, które umożliwiałyby nam przygotowywanie studentów do pracy w Łukasiewiczu. Poza tym popularyzujemy Łukasiewicza na konferencjach, staramy się być bardzo aktywni w mediach społecznościowych. Ale chyba najlepszym naszym ambasadorem są sami przedsiębiorcy, którzy powiedzą, że Łukasiewicz to dobry partner. Jeśli znają kogoś, kto lubi zrobić "coś wybuchowego" w obszarze biznesu, z rzeczy które się rodzą w nauce – to ci ludzie do nas po prostu przychodzą.

Na zakończenie chciałbym zapytać, jak mógłby pan zachęcić potencjalnych pracowników do tego, aby do was dołączyli?

Jeśli są osobami, które lubią niestandardowy sposób działania, potrafią myśleć bardziej kreatywnie niż wszyscy dookoła, wydaje im się, że mają zwariowane pomysły, ale są równocześnie konsekwentni, wytrwali, pracowici i zmotywowani – to Łukasiewicz jest idealnym miejscem, w którym będą mogli się rozwinąć. A nawet założyć swój własny biznes. Bo Łukasiewicz to właśnie takie miejsce, które chciałoby być trampoliną dla chcących pójść jeszcze dalej w łączeniu nauki i biznesu.

Materiał prasowy Sieci Badawczej

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Materiał Partnera