Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kampania do PE. Pierwsze nieprawidłowości

0
Podziel się:

Fundacja Batorego alarmuje: Partie i kandydaci starają się omijać prawo.

Kampania do PE. Pierwsze nieprawidłowości
(PAP/EPA)

Mimo tego, że kampania do Parlamentu Europejskiego nie wystartowała jeszcze na dobre, monitorująca jej finansowanie Fundacja Batorego już wskazuje uchybienia. Pierwszy wniosek: partie i kandydaci starają się omijać prawo.

Kampania wyborcza może być finansowana jedynie przez komitety wyborcze. Wysokość środków, jakie mogą być przeznaczone na kampanię do PE, jest ograniczona: to nieco ponad 10 mln zł. Dla porównania: limit wydatków na kampanię w krajowych wyborach do Sejmu i Senatu to ok. 30 mln. Dlatego partie - co wykazuje Fundacja Batorego - uciekają się do obchodzenia przepisów dotyczących sposobu finansowania kampanii.

- _ Jako że nie jesteśmy instytucją śledczą, tylko organizacją pozarządową, możemy wskazywać nie tylko wprost naruszenia prawa, ale też sytuacje, które w naszej ocenie są dwuznaczne, czy służące obejściu prawa _ - mówi Adam Sawicki z Programu Przeciwko Korupcji Fundacji Batorego.

Według Fundacji, jeden z przypadków nieprawidłowości dotyczy europosła PSL Czesława Siekierskiego, który za pośrednictwem billboardów z własnym wizerunkiem i adresem internetowym zapraszał na _ spotkania europejskie _. Na materiałach nie było żadnej informacji, że to materiał komitetu wyborczego PSL, co oznacza, że prawdopodobnie nie był on finansowany przez ten komitet.

- _ Oczywiście europarlamentarzyści mają pewną pulę środków, która im pozwala na propagowanie swoich dokonań, nawet teraz w okresie wyborczym. Natomiast cykl spotkań, czy billboardów promujących wizerunek danej osoby tak naprawdę sprawia wrażenie materiałów wyborczych _ - podkreślił Sawicki.

Podobny problem odnosi się do innego europosła lidera centrolewicowego _ Porozumienia dla Przyszłości _ Dariusza Rosatiego, który poprzez billboardy zaprasza do udziału w organizowanej przez siebie Akademii Europejskiej.

Sawicki zwraca uwagę, że w tym przypadku reklamowane jest nie tylko działanie w postaci organizowania kursów, ale też wizerunek kandydata do PE. _ To może sugerować, że ma to związek z wyborami, a koszty poniesione na taką kampanie nie są wliczone w limit komitetu wyborczego _ - zaznaczył ekspert.

Jeszcze inny sposób, który może być próbą obejścia limitu wydatków na kampanię, to zorganizowanie wiecu przez młodzieżówkę partyjną. Pod koniec marca Młodzi Demokraci zorganizowali w Poznaniu _ Marsz poparcia dla udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego _. W ramach tego spotkania - zaznacza Sawicki - rozdawano chorągiewki i baloniki PO, niesiono też transparent z wizerunkiem i danymi europosła Filipa Kaczmarka, który jest liderem wielkopolskiej listy Platformy w czerwcowych wyborach.

- _ Można powiedzieć, że było to działanie zdecydowanie propagujące partię i danego kandydata _ - zwraca uwagę Sawicki. Jak podkreślił, za taki happening powinien płacić komitet wyborczy.

Z kolei na podkarpaciu Izba Rolnicza zorganizowała spotkanie kandydatce PSL Joannie Jareckiej-Gomez pod hasłem _ Pierwsza Polka w europarlamencie _ (Gomez pracowała w PE, ostatecznie nie kandyduje z powodów osobistych). _ Spotkanie to nie było organizowane jako spotkanie wyborcze, nie było też finansowane przez komitet wyborczy PSL _ - powiedział Sawicki.

Pole do nadużyć - jego zdaniem - daje również internet. Na przykład na stronie kieleckiego portalu internetowego Echo Dnia pojawiał się banner reklamowy Konstantego Miodowicza, _ numeru dwa _ na tamtejszej liście PO. Nie był on jednak oznaczony jako materiał komitetu wyborczego. _ Ponieważ ten banner nie jest oznaczony jako materiał wyborczy, jego koszty nie zostaną umieszczone w sprawozdaniu wyborczym PO _ - zwrócił uwagę Sawicki.

W tym samym Echu Dnia zamieszczono informację o konkursie, w którym można było wygrać bilety na mecz finału pucharu Polski w piłce ręcznej. 100 biletów ufundował... Konstanty Miodowicz (obok informacji zdjęcie polityka). - _ Pytanie z jakich środków to jest fundowane, czy z prywatnych, czy z jego biura poselskiego? Nie zmienia to jednak faktu, że jest to rodzaj kampanii wyborczej _ - ocenił Sawicki.

Jego zdaniem, wszystkie te wybiegi wynikają m.in. z tego, że na kampanie do PE jest zbyt niski limit wydatków. _ Będzie dosyć nagminne, że będą odbywać się spotkania, na których kandydat opowiada o różnych kwestiach, a przy okazji wspomni o swoim kandydowaniu i będzie to organizowanie np. przez lokalną izbę gospodarczą. To są przykłady na obejście limitów wydatków _ - oświadczył ekspert.

Projekt monitoringu prowadzony przez Fundację im. Stefana Batorego opiera na dwóch poziomach: centralnym i lokalnym. Na poziomie centralnym monitorowane są wydatki przeznaczane na kampanię medialną, czyli na billboardy, reklamy w telewizji, radiu, prasie regionalnej i krajowej.

W ramach monitoringu na poziomie lokalnym Fundacja współpracuje z kilkudziesięcioma wolontariuszami z całego kraju, którzy m.in. ocenią spotkania kandydatów z wyborcami pod kątem poniesionych na nie wydatków, obserwować będą też reklamy wyborcze w lokalnych portalach.

Wstępny raport ma być ogłoszony tuż przed wyborami. Opublikowane zostaną w nim szacunkowe wydatki wyborcze, które poniosły komitety i zauważone nieprawidłowości w toku kampanii. Końcowy raport zostanie opublikowany w grudniu po dokonanej przez Fundację analizie sprawozdań wyborczych złożonych do PKW przez komitety wyborcze.

eurowybory
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)