Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Nowa misja specjalna TVP

0
Podziel się:

Telewizja publiczna przypisała sobie rolę policjanta, prokuratora oraz sędziego.

Nowa misja specjalna TVP
(P. Wierzchowski/PAP)

Telewizja publiczna przypisała sobie rolę policjanta, prokuratora oraz sędziego. W programie Misja Specjalna ujawniono nazwiska dziennikarzy, rzekomych agentów SB.

W programie dano możliwość obrony tylko jednemu z oskarżanych.

W "Misji Specjalnej" podano nazwiska dziennikarzy, mających rzekomo współpracować z służbami specjalnymi PRL. Wymieniono: Krzysztofa Teodora Toeplitza, Irenę Dziedzic, Daniela Passenta, Andrzeja Drawicza, Andrzeja Nierychłę oraz Wojciecha Giełżyńskiego. Z tego grona żadnej możliwości obrony nie miał Drawicz, który zmarł prawie dziesięć lat temu.

Z żyjących nie wystąpił żaden z oskarżanych poza Toeplitzem. Głównymi bohaterami byli dziennikarze z młodszego pokolenia: Mariusz Ziomecki, Jacek Żakowski oraz Piotr Najsztub. Mówili jak nie dali się złamać PRL-owskiej bezpiece. A w studiu zamiast oskarżanych o współpracę dziennikarzy pojawił się historyk z krakowskiego oddziału IPN. Mało znany dr Marek Korkuć.

Po emisji tylko Giełżyński przyznał, że rzeczywiście na przełomie lat 50. i 60. był szantażowany i zgodził się m.in. na pisanie sprawozdań z zagranicznych wyjazdów. Zarówno Toeplitz, Passent, Nierychło jak i Dziedzic zaprzeczyli, jakoby byli agentami. Nie mogli jednak zrobić tego na wizji.

Taką formę programu skrytykowała przewodnicząca Rady Etyki Mediów Małgorzata Bajer. „Bardzo niedobrze się stało, że w programie "Misja Specjalna" nie zabrały głosu osoby wymienione jako współpracownicy służb” – oświadczyła Bajer. „Temat lustracji wymaga niezwykłej rzetelności oraz umiejętności analizowania takich źródeł, jak archiwa IPN, zawierające teczki "wyprodukowane przez służby specjalne". To wymaga niezwykłej staranności, rzetelności, uczciwości i lepiej pominąć kogoś, kto był agentem, niż oskarżyć kogoś niewinnego" – dodała szefowa REM.

„Wszystkich bohaterów prosiliśmy o wystąpienie w felietonie. Jednak poza Toeplitzem albo się nie zgodzili albo w ogóle nie odpowiedzieli na nasze maile czy pozostawione wiadomości – powiedziała nam redaktor prowadząca „Misję Specjalną” Anita Gargas.

Jednak Nierychło twierdzi, że nie był w ogóle pytany o to, czy miał związki z wywiadem wojskowym PRL. "Dostałem maila, z którego wynikało, że mnie proszą o taką wypowiedź na temat lustracji wśród dziennikarzy, a ponieważ tego jest dużo w radiach i telewizjach, a akurat nie miałem czasu, przeprosiłem i odmówiłem" – oświadczył wydawca Pulsu Biznesu

Koncepcji programu i autorki broni Gargas. Jej zdaniem lepiej było zaprosić do studia historyka, zamiast oskarżanych, ponieważ dr Korkuć jako bezstronny naukowiec miał podsumować ujawniane informacje i wyciągnąć z nich wnioski.

Czy gość Misji Specjalnej ma do tego najlepsze kwalifikacje? W zbiorach Biblioteki Narodowej (a wiec miejsca, w którym gromadzone są wszystkie wydane w kraju książki) nie ma żadnej pozycji stworzonej przez Marka Korkucia. Jedynym dziełem historycznym dr Korkucia jakie udało się nam znaleźć jest monografia napisana z okazji 25-lecia Solidarności w Zakopanem. Dzieło zleciła mu rada miasta.

„Program powstał w momencie, w którym wchodzi w życie nowa ustawa lustracyjna, nakazująca dziennikarzom uzyskanie zaświadczeń z IPN, które wskażą ich ewentualne związki ze służbami specjalnymi PRL” – podkreśla w rozmowie z Money.pl redaktor prowadząca „Misję Specjalną” Anita Gargas.

Jednak wątpliwości w tej sprawie ma szefowa REM. „Dziennikarze jako grupa, która sama będzie lustrowana powinni bardzo ostrożnie wypowiadać się na ten temat" - uważa Magdalena Bajer.

„Gdyby program miał powstawać jeszcze raz, byłby stworzony dokładnie w takiej samej formie” – mówi Gargas.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)