Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. LOS
|
aktualizacja

Pracownice ZUS szczerze o swojej pracy: "Jest mi już wszystko jedno. Mogę iść do Biedronki"

235
Podziel się:

Pracownice Zakładu Ubezpieczeń Społecznych opowiedziały Onetowi o kulisach pracy w ZUS. Swoje pensje nazywają wręcz "głodowymi". Jak twierdzą, spora część urzędniczek to samotne matki i w wielu przypadkach muszą polegać na alimentach. Do tego są przepracowane, ponieważ obarczone w ostatnim czasie nadmiarem obowiązków. – Jest mi już wszystko jedno. Mogę iść do Biedronki. Dostanę więcej pieniędzy, a głowę będę miała spokojną – mówi jedna z bohaterek tekstu.

Pracownice ZUS szczerze o swojej pracy: "Jest mi już wszystko jedno. Mogę iść do Biedronki"
Pracownice ZUS opowiadają o trudach pracy w urzędzie, które pchają je do strajku, zdjęcie ilustracyjne (Agencja Gazeta, Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl)

Pracownice ZUS, które skontaktowały się z Onetem, wolały pozostać anonimowe. Z ich opowieści wynika, że mają ku temu podstawy. Jak mówią, nie szanują ich ani przełożeni, ani petenci, którzy powielają stereotyp, że urzędniczki nie robią w pracy nic innego, tylko piją kawę za kawą.

Rzeczywistość jest natomiast zupełnie inna. Nigdy nie narzekały na brak obowiązków, ale w ostatnich latach urzędniczki mają ich jeszcze więcej. W związku ze świadczeniami rządowymi związanymi z pandemią koronawirusa czy wojną w Ukrainie. Do tego ZUS przejął obsługę programów 500 plus i Rodzinne Kapitały Opiekuńcze.

Paweł Żebrowski, rzecznik urzędu w odpowiedzi na pytania dziennikarzy zwraca uwagę, że ZUS wprowadził wnioski elektroniczne, a zdecydowana większość z nich obsługiwana jest "bez udziału człowieka".

To prawda, ale tylko jeśli wniosek wypełniony jest w pełni poprawnie z kompletem dokumentów. Jednak poprawek jest masa. Ludzie ciągle dzwonią. Złożyli, ale nie dostali. Automaty same tego nie wykonają. My tutaj mówimy: każdy automat w ZUS ma PESEL i rodzinę" – kontruje jedna z urzędniczek.

Nerwy i "pensje głodowe" w ZUS

Bohaterki tekstu zdradzają, że 90 proc. pracowników urzędu to kobiety. A w dodatku w sporej część samotne matki, których byli partnerzy - delikatnie mówiąc - nie zawsze kwapią się do płacenia alimentów.

"Na konto wpływają niecałe 3 tys. zł. Utrzymuję siebie i dzieci, wynajmuję mieszkanie. Jestem uzależniona od tego, czy były mąż będzie miał ochotę zapłacić alimenty. On to wie i to wykorzystuje. Pracodawca też to wie – i też to wykorzystuje. Wiedzą, że my, matki, zrobimy wszystko, by nasze dzieci utrzymać" – mówi pracownica ZUS, która ma dwadzieścia lat doświadczenia pracy w zawodzie.

Jej pensja, jak twierdzi, jest jedną z najwyższych w wydziale. Pozostałe urzędniczki mają natomiast wynagrodzenie w okolicach 2,5 tys. zł netto. Jedna z nich z tej wypłaty musi 700 zł przeznaczyć na dojazd do pracy. Rzecznik ZUS informuje, że mniej niż 190 osób zatrudnionych w urzędzie zarabia najniższą krajową. Ile dostaje niewiele więcej? Tego nie wiadomo.

Lista zarzutów przedstawionych przez rozmówczynie Onetu jest dłuższa. Chodzi m.in. także o stary i awaryjny sprzęt, na którym muszą pracować. Natomiast przełożeni, jak się skarżą, pozostają na ich uwagi głusi. Zamierzają dołączyć do strajku w ZUS, który ma się odbyć 27 czerwca.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(235)
PRAWDA
7 miesięcy temu
Nie wierzcie tym zakłamanym cwaniarom i manipulantkom z ZUS. Większość z nich przyszła tam po znajomościach i układach z dyrektorem i naczelniczkami. To jedna wielka sitwa, układy, kolesiostwo i nepotyzm. Wiele z nich nie ma nawet pożądanego wykształcenia i nie posługuje się nawet poprawną polszczyzną Bo i też w po co? Skoro liczą się znajomości. Mają za to wysokie stanowiska i wysokie pensje. W ciągu roku awansują kilkakrotnie, podczas gdy ktoś bez pleców ani jeden raz nie dostąpi tego zaszczytu. Czują się ważne, dlatego chętnie aby jeszcze bardziej przypodobać się dyrektorstwu i naczelnictwu poniżają i upadlają innych, podlizują się, szpiegują, donoszą, prześladują, dręczą, podkładają przysłowiową świnię, czyli mobbingują, dyskryminują innych, mniejszość, która nie ma tam pleców i jest solidnie wykształcona i ma kręgosłup moralny i etyczny. Moja praca w ZUS to wiele lat bez żadnych układów i klik i stwierdzam, że to miejsce to piekło podłych ludzi odartych z wszelkich zasad moralnych, etycznych i człowieczeństwa. Są podłe, zakłamane, agresywne, zaburzone psychicznie, często to narcystki i psychopatki zdolne do wszystkiego co najgorsze. Wredne, brzydkie, posępne, nadęte, nieszczęśliwe, zazdrosne, knujące za plecami samo zło, niszczące dobrą opinie niewinnym ludziom, kontrolujące i wścibskie. One tam wszystkie są z jednej kliki układów rodzinnych i znajomości towarzyskich. Między sobą dzielą się stanowiskami i przyznają sobie wysokie pensje, podwyżki, nagrody i bezkarnie stosują przemoc psychiczną i fizyczną względem wybranych, których należy się pozbyć, aby zniszczyć uczciwych, pracowitych i dobrych, wykształconych ludzi w obawie o własne cztery litery. W Polsce nadal rządzi komunistyczna paka rodem z głębokiego PRL-U. Zmieniają się tylko twarze, przychodzi nowa generacja komuchów. Wszystko obsadzane pokoleniami. Nikt normalny tam się nie dostanie z rekrutacji, które z resztą są prowizoryczne i fikcyjne, choćby skończył Harrward i Sorbonę. A jak zdarzy się cud to zaraz go zniszczą mobberzy. Będą codziennie go dręczyć, upadlać, poniżać, dyskryminować, alienować, zniżać samoocenę, przydzielać najgorsze i najtrudniejsze sprawy, będą nie przyznawać nagród, premii, podwyżek, awansów. Będą podkładane przysłowiowe świnie, preparowane fałszywe donosy, skargi, notatki służbowe, będą przesłuchiwać, zabierać czas, aby nie móc wykazać nieumiejętność organizacji pracy i że sobie nie radzisz. Taka bolszewicka i sowiecka krew chamstwa, kłamstwa, dyktatury i przemocy płynie w większości zatrudnionych po znajomości pracownikach ZUS. One są w swych mobberskich działaniach bezkarne, częstokroć za to awansowane a ofiara zniszczona psychicznie, fizycznie, zwolniona i z wilczym biletem pozbawiona możliwości podjęcia nowej pracy i zarobkowania. Tak wygląda praca w ZUS. I tacy ludzie tam pną się po szczeblach kariery jak szczury. Jedno wielkie piekło demonów zła.
Wiola
2 lata temu
Ja miałam okazję, ale wolę moją nową, świetną pracę w sektorze medycznym, od kiedy ukończyłam Studium Pracowników Społecznych i Medycznych.
Polak
2 lata temu
A czy ZUS to posada państwowa chyba tak to doliczmy 13 pensje jubileuszówki wczasy pod grusza jeszcze wam mało pracownik biedry w pensje 3300 ma wliczony dodatek za obecność 600 zł który zabierają za jeden dzień nieobecności czy uzedas też tak ma już nie mówię ile ton przezuca a nie siedzi w ciepłym fotelu z klima latem
o panocku
2 lata temu
Czyli jakiś koleś (szereg kolesi) robi pożyteczną społecznie rzecz; tyra gdzieś na budowach lub po fabrykach, magazynach. Utrzymuje siebie jeszcze taką biurwę z płaskodupiem. No baby gdzie ten nowoczesny feminizm?! Idźcie na budowy, dachy płaskie, ułóżcie trochę puzli polbrukowych, albo nawierzchni bitumicznej. Powietrze słońce - samo zdrowie i nadgodziny nie potrzebne by zarobić.
fyskmy
2 lata temu
No to niech idzie do tej Biedronki, lub innego sklepu - będzie większy pożytek, niż z wyrabiania siedzisk w biurowcach. Ale czy to zmieni jakościowo jej życie prywatne? Szczerze wątpię. Samotną matką i alimenciarą - nie zostaje się z dnia na dzień. To jest szereg (powiem ostrożnie) nietrafionych decyzji życiowych. A jeżeli jak mówi samotne matki to norma w ZUS - to już daje pewien wzór. jacy ludzie idą tam do pracy. Oceniając choćby, po tym, że najdroższe salony fryzjerskie są właśnie (niezależnie od miasta) właśnie w pobliżu ZUS i Skarbówek - źle nie ma, tylko sama nie wie co ma.
...
Następna strona