Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
|
aktualizacja

Premier z wojewodą nad pierogami nie złamali przepisów - twierdzi prawnik. Bo nie było czego łamać

341
Podziel się:

Nie milkną echa wizyty premiera Morawieckiego w gliwickiej restauracji - ciągle nie wiadomo, czy można zjeść obiad albo napić się kawy w towarzystwie osoby, która z nami nie mieszka i nie jest najbliższą rodziną. Wiele wskazuje na to, że premier wcale nie złamał prawa.

Wszystko wskazuje na to, że rząd nie rozumie przepisów, które sam wprowadza
Wszystko wskazuje na to, że rząd nie rozumie przepisów, które sam wprowadza (KPRM)

O sprawie obiadu Morawieckiego najmniej mówi Główny Inspektor Sanitarny. A ta instytucja miałaby akurat najwięcej do powiedzenia – wszak to właśnie GIS stoi na straży reżimu sanitarnego, nie tylko w gastronomii. Na ten temat nie chcą się wypowiadać również lokalne oddziały sanepidu, odsyłając dziennikarzy do GIS. Nieoficjalnie wiadomo, że w oddziałach też nie za bardzo wiadomo, jak stosować wytyczne opublikowane na rządowych stronach internetowych. W każdym razie po tygodniu nie ma żadnych informacji o tym, żeby ktokolwiek został ukarany za niestosowanie się do tych zasad.

I nie będzie – tak twierdzi Magdalena Wilk, adwokat, prywatnie żona byłego posła Jacka Wilka z Konfederacji, występująca kiedyś w programie "Sędzia Anna Maria Wesołowska".

- Jeśli chodzi o jedzenie przy jednym stoliku z innymi osobami, nie ma – moim zdaniem – żadnych regulacji, które mogłyby kogokolwiek karać za nieprzestrzeganie takiego zalecenia. Ani restauratora, ani klienta. Mamy bowiem pewien specyficzny dualizm prawny – tłumaczy Magdalena Wilk w rozmowie z money.pl.

Zobacz także: Obejrzyj: <a href="https://wideo.wp.pl/slug-6514262271407745v">Morawiecki w restauracji. Balcerowicz: pogarda dla ludzi, feudalizm</a>

Chodzi o to, że w rozporządzeniu Rady Ministrów z 16 maja 2020, dotyczącym pracy m.in. lokali gastronomicznych jedynym zapisanym wymogiem jest maksymalna liczba gości – na każdego muszą przypadać min. 4 metry kwadratowe powierzchni. Są tam też opisane środki bezpieczeństwa dotyczące pracowników gastronomii.

Z kolei w wytycznych inspekcji sanitarnej, opublikowanych też na rządowych stronach, zostały zapisane dość precyzyjne instrukcje – np. minimalna odległość między stolikami (2 metry) lub stosowanie ścianek między stolikami.

- Mandaty, a przede wszystkim kary administracyjne, mogą grozić nam za nieprzestrzeganie rozporządzenia. Z kolei nieprzestrzeganie wytycznych GIS-u nie niesie ze sobą żadnych sankcji – podkreśla Magdalena Wilk. Na ich podstawie nie można nikogo ukarać.

Przypomina też, że każdy z nas ma prawo do ochrony swojego życia prywatnego. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, że przy jednym stoliku będzie siedziała para osób jednej płci. Być może wolałyby nie ujawniać swojego związku. To tylko jeden z przykładów – to samo dotyczy przecież innych par, osób, które ze sobą mieszkają etc.

- Nie ma przepisów, który wskazywałby na to, że złamanie tych wytycznych grozi jakaś kara. A musiałaby być wskazana, by za coś można było kogoś ukarać – przypomina mec. Wilk.

A co jeśli ktoś powiadomi sanepid o 5 osobach przy stoliku?

- Można sobie wyobrazić sytuację, gdy na przykład konkurencja zawiadomi inspekcję sanitarną o tym, że w lokalu przebywają osoby niewyglądające na rodzinę. Wtedy restauratorowi grozi oczywiście kontrola sanepidu, inspektorzy mogą zwrócić uwagę na małą odległość między stolikami, ale nie mogą nikogo za to ukarać. Z kontroli sporządzany jest protokół, w nim są wskazywane uchybienia i konieczność ich naprawienia – mówi mec. Wilk.

Dodaje, że dopiero wtedy, gdy te uchybienia nie zostaną zlikwidowane, sanepid może nałożyć karę. Nie może być jednak tak, że do lokalu wchodzi kontrola i sypie karami na prawo i lewo. Tym bardziej, że ewentualne uchybienie jest bardzo łatwo naprawić – wystarczy rozsunąć stoliki albo w przyszłości poprosić gości o zmianę miejsca. Czyli w momencie, gdy piąta osoba odejdzie od stolika, nie ma już mowy o jakimkolwiek działaniu.

Co ciekawe – zdaniem Magdaleny Wilk – rząd nie musiałby się natrudzić, by zalecenia GIS stały się sankcjonowane. Wystarczyłoby je wpisać do rozporządzenia z 16 maja – opublikowane w Dzienniku Ustaw, byłyby nie tylko wytycznymi, ale obowiązującym prawem.

Tymczasem rząd w zasadzie sam nie wie, jak traktować owe wytyczne. Morawiecki przyłapany na obiedzie z wojewodą najpierw tłumaczył, że wytyczne to przecież tylko wytyczne, potem, że w restauracji był służbowo, na sam koniec rzecznik rządu przeprosił za jego zachowanie i przyznał, że otoczenie premiera wprowadziło go w błąd.

Okazuje się, że niekoniecznie. Bo – jak przyznaje jeden z przedstawicieli sanepidu – inspektorzy i tak nie mają żadnych możliwości karania gości restauracji.

- My nie mamy prawa kogokolwiek zapytać o nazwisko, wylegitymować. Nie wolno nam robić takich rzeczy, w lokalach gastronomicznych możemy sprawdzać jedynie osoby tam pracujące – tłumaczy.

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
WP Finanse
KOMENTARZE
(341)
Wszystko gnij...
4 lata temu
Niby nie ma czego łamać... a jednak wszyscy za wyjątkiem wybrańców narodu łamią... czego potwierdzeniem są tysiące mandatów i "kar administracyjnych", u niektórych oczy piekące od gazu i odbity ślad pałki na plecach. Historia zatoczyła koło...
lewo
4 lata temu
a w Polsce w ogóle jest jeszcze jakieś PRAWO????
111
4 lata temu
szarpnieta ja wilk
obywatel
4 lata temu
Bo stoliki PiS i Dudy są lepsze niż zwykłych obywateli i odległości dlatego nie płacą kar. wyPAD.
balcerek
4 lata temu
Jakbym słyszał mojego ostatniego papugie
...
Następna strona