Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Spełnia się największy koszmar NBP. Płace w Polsce ujawniły nadciągające kłopoty

Podziel się:

Rosnące wynagrodzenia w Polsce mają obecnie dwa oblicza. Z jednej strony rekompensują nam coraz wyższą inflację, ale z drugiej generują koszty u przedsiębiorców, którzy muszą przerzucać je na ceny swoich produktów. Tak powstaje spirala płacowo-cenowa - błędne koło, z którego niezwykle trudno się wydostać. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że takie zjawisko właśnie zawitało nad Wisłę. Co to oznacza? W dłuższej perspektywie same kłopoty dla naszych portfeli i jeszcze większe dla Narodowego Banku Polskiego.

Spełnia się największy koszmar NBP. Płace w Polsce ujawniły nadciągające kłopoty
Spirala płacowo-cenowa nakręca się w Polsce. To duży problem na banku centralnego (Photo by Mateusz Wlodarczyk/NurPhoto via Getty Images) (GETTY, NurPhoto)

"Putinflacja", jak nazywa wzrost cen w Polsce premier Morawiecki, jest być może chwytliwym sloganem, ale nie do końca prawdziwym. Rząd, wskazując Rosję, łatwo znalazł wroga wysokich cen. Narracja polityków to jedno, a fakty to drugie. Czwartkowe dane o płacach w Polsce jasno wskazują, że powodów szalejącej inflacji powinniśmy szukać również u nas w kraju.

Wynagrodzenia w Polsce w marcu 2022 r. a problemy z inflacją

Wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw zwiększyły się w Polsce w marcu 2022 r. o 12,4 proc. rdr, znacznie powyżej oczekiwań (10,4 proc. rdr). Jak należy odczytywać te dane?

Zdaniem Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, potwierdzają one "napiętą sytuację na rynku pracy". - Badania ankietowe wskazują na wysoki popyt na pracowników, co skutkuje wysoką i przyspieszającą dynamiką wynagrodzeń. Szereg branż, szczególnie budownictwo, notuje odpływ pracowników z Ukrainy, którzy wrócili bronić kraju. Wysoka dynamika zatrudnienia w marcu sugeruje, że są to jednak w dużej mierze urlopy, a nie odejścia z pracy. Efektywnie jednak zasób siły roboczej się skurczył - wyjaśnia.

Jednocześnie, jak dodaje Benecki, struktura demograficzna uchodźców (kobiety z dziećmi i osoby starsze) nie pozwoli uzupełnić braków w szeregu kluczowych branż. Przypomnijmy, że według ostatnich danych rządowych pracę podjęło około 70 tys. uchodźców.

I teraz najważniejsze. - Silny popyt na pracę w otoczeniu wysokiej CPI (inflacja konsumencka - przyp.red.) i wysokich oczekiwań inflacyjnych najprawdopodobniej oznacza utrzymanie dwucyfrowej dynamiki płac w kolejnych miesiącach. Jednocześnie firmy są w stanie przerzucać rosnące koszty na konsumentów. Oznacza to nakręcanie się spirali cenowo-płacowej i utrwalenie wysokiej CPI mimo tarcz antyinflacyjnych - ostrzega ekonomista.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Rekordowa inflacja w Polsce. "Prezes Glapiński stracił wiarę w swoje słowa"

Nakręcanie się spirali płacowo-cenowej w Polsce

O możliwości nakręcania się spirali na łamach money.pl ostrzegaliśmy od pierwszych sygnałów, które dochodził do nas z krajowego rynku pracy. Nazwaliśmy to wtedy "największym koszmarem premiera Morawieckiego", gdyż ten mechanizm niejako betonuje wysokie ceny w Polsce, co będzie pociągało za sobą niezadowolenie społeczne i trudności partii rządzącej w reelekcji w 2023 r. (dlatego też władza chce zrzucić problem na wojnę w Rosji, choć inflacja napędza się już od wakacji 2021 r.).

- Rosną koszty pracy, to się przekłada na ceny produktów, to z kolei powoduje dalszy nacisk na wzrost kosztów pracy, co z kolei powoduje jeszcze większą drożyznę i tak dalej. Aż do utraty kontroli nad inflacją i gospodarką. Uniknięcie tego scenariusza będzie głównym wyzwaniem w 2022 r. Nie tylko dla nas - wyjaśniał jakiś czas temu Andrzej Kubisiak, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

- Szybko rosnące ceny to efekt czynników zewnętrznych ale nie tylko. Inflacja cen usług pracochłonnych przyspieszyła w marcu do 11,8 proc. rdr. Dzisiejsze dane o wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw (+12.4 proc. rdr) sugerują, że szybko nie zwolni - tłumaczą z kolei ekonomiści BNP Paribas.

NBP ma olbrzymi problem. 17 proc. inflacji jest możliwe?

Cementujący się wzrost inflacji w Polsce, rozgrzany do czerwoności rynek pracy oraz wciąż wysoka dynamika wynagrodzeń to olbrzymi problem dla NBP. Będzie on musiał silniej, niż do tej pory przypuszczano gasić popyt na rynku wewnętrznym. A to z kolei oznacza podwyżki stóp i coraz boleśniejsze ciosy dla kredytobiorców.

Obrazowo przedstawił to Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej. Stwierdził on w środę, że: "trudno wskazać docelowy poziom stóp procentowych, ale mam nadzieję, że jesteśmy bliżej końca cyklu podwyżek".

Jego zdaniem choć inflacja nie osiągnie 20 proc., to możliwy jest poziom 17 proc. (mimo to wspomniał, że jest "to wróżenie z fusów"), a szczyt wzrostu cen wypadnie między lipcem a wrześniem. Według ekonomisty NBP zrobi jednak wszystko, żeby spiralę przerwać.

"Rada obserwuje stan i perspektywy oraz bierze pod uwagę dobro aktorów rynku pracy. Aktualna stopa bezrobocia tylko nieznacznie przewyższa tę, którą odnotowywano w okresie przed pandemią (...). Obserwujemy natomiast znaczącą dynamikę wynagrodzeń nominalnych – przeciętne wynagrodzenie (wyrównane sezonowo) w sektorze przedsiębiorstw w IV kw. 2021 r. przekroczyło próg 6 tys. zł. Gdy chodzi o kształtowanie się mechanizmu spirali płacowo-cenowej, liczę, że zdecydowane kroki NBP, połączone z działaniami rządu, powstrzymają ten przejaw 'błędnego koła' zjawisk inflacyjnych" - dodał.

Światełko w tunelu

Na razie jednak rzeczywistość jest inna. O "mocno rozkręconej spirali płacowo-cenowej" piszą ekonomiści Santander Bank Polska. Na to zjawisko zwraca również uwagę zespół ekspertów Banku Pekao, czy Monika Kurtek z Banku Pocztowego. Z jej opinii możemy wywnioskować jednak, że przyjdzie niedługo czas, kiedy inflacja przewyższy płace.

W marcu polska gospodarka jeszcze szybko rosła, ale w związku z wybuchem wojny w Ukrainie rewidowano już w dół prognozy na kolejne kwartały. Nie wzrost gospodarczy zatem był czynnikiem napędzającym wzrost płac. Była nim wysoka inflacja, której z kolei tak wysokie poziomy, jakie notowane są obecnie, widziane były w 2000 r. Wzrost przeciętnego wynagrodzenia w marcu pozwolił wprawdzie jeszcze na jego realny wzrost, o 1,3 proc. rdr, ale uległ już wyraźnej redukcji i coraz bardziej prawdopodobne jest, że przy dalej przyspieszającej inflacji notować będziemy wkrótce realne spadki wynagrodzeń - przewiduje ekonomistka.

Z kolei Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI uważa, że spirala płacowo-cenowa jest bardzo silna i dane o wynagrodzeniach "nie są dobre". Niemniej, jak sugeruje, marzec mógł ciągle iść siłą rozpędu z końca roku i "w najbliższych miesiącach nadal możliwa jest jakaś normalizacja".

Dobrej myśli jest też zespół specjalistów z PKO Banku Polskiego. "Pomimo najwyższej od 1998 r. inflacji w marcu (11 proc. rdr), zachowany został realny wzrost wynagrodzeń. W ostatnim czasie obserwujemy nasilenie wzrostowego trendu płac, który coraz bardziej oddala się od trendu sprzed pandemii" - czytamy w analizie.

"Wyższy od wzorca sezonowego wzrost wynagrodzeń o 7,2 proc. mdm w marcu wynikał z wypłat premii, nagród i podwyższania wynagrodzeń (w tym w związku pakietem mobilności) oraz wypłat za pracę w godzinach nadliczbowych. Płace uciekają coraz wyższej inflacji, co może wskazywać na powstawanie spirali płacowo-cenowej, ale realny wzrost płac nie przyspiesza, więc ta spirala nie ma dużej siły" - twierdzą. Kolejne, tym razem już kwietniowe dane o inflacji i płacach poznamy za kilka tygodni.

Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl