Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. MIW
|
aktualizacja

Tony toksycznych odpadów, obok dzieci. W tle państwowa firma i "mafia śmieciowa"

59
Podziel się:

Tony toksycznych odpadów, zalegających m.in. na podwórku obok domu, gdzie mieszka rodzina z trójką dzieci. Jak pokazuje w szokującym reportażu TVN24, są to efekty działania "mafii śmieciowej". W tle tego wszystkiego jest zaś państwowa spółka, należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Tony toksycznych odpadów, obok dzieci. W tle państwowa firma i "mafia śmieciowa"
"Mauzery" z niebezpiecznymi odpadami w Częstochowie, zdjęcie z 2019 r. To jedno z nielegalnych składowisk pokazanych w reportażu TVN24 (Agencja Gazeta, Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl)

W TVN24 pojawił się reportaż "Wody czerwone", który opowiada o działaniach "mafii śmieciowej" i tego, jak państwo nie radzi sobie z walką z tym procederem. 

Śledztwo dziennikarzy stacji rozpoczęło się w 2021 r., chcieli oni zrozumieć prawa "rządzące rynkiem toksycznych odpadów". Odpadów, które powstają m.in. na skutek produkcji trotylu - jest to tzw. "czerwona woda". Jak wyjaśniono w reportażu, chemikalia te są wysoce niebezpieczne dla zdrowia, środowiska, są także po prostu "tykającą bombą". 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jak być bezpiecznym w sieci?

"Czerwone wody", czyli toksyczne odpady z produkcji trotylu na działce rodziny z dziećmi

Reportaż pokazuje kilka takich składowisk. W każdym przypadku widok jest podobny, czyli setki "mauzerów" ustawione pionowo i poziomo, w hali bądź na placu. "Mauzery" to zbiorniki, o pojemności 1000 litrów, w których przechowuje się takie odpady. 

Pojemniki te mogą jednak pęknąć. Chemicy cytowani w reportażu ostrzegają, iż wejście niektórych tych odpadów w reakcję np. z wodą, na skutek nieszczelności zbiorników, może skutkować wybuchem. Jak tłumaczy Konrad Rogowski, prokurator, który ścigał "mafię śmieciową", kontakt z chemikaliami może powodować nawet uszkodzenia układu nerwowego. 

Najbardziej skrajnym, pokazanym przypadkiem, są Chabielice, gdzie "mauzery" zalegają na podwórku obok domu rodziny z trójką dzieci. Rodzina wydzierżawiła swoje podwórko, ale zostali oszukani - w efekcie przywieziono im tony toksycznych, chemicznych odpadów. Następnie osoby odpowiedzialne za ten proceder zniknęły. W reportażu pokazano, jak kilkuletnie dzieci chodzą wśród pojemników i podkreślają, że boją się ich, gdyż są na nich oznaczenia m.in. o łatwopalności i rakotwórczości. 

Bezradni rodzice podkreślają, "z roku na rok jest coraz gorzej, wylewają się odpady", ale "nikt nie przyjeżdża tego kontrolować". Dziennikarze z kolei podkreślają, że samorząd nie ma pieniędzy na utylizację tych odpadów, bo kosztowałoby ona nawet 20 mln zł. 

Policja ściga "gangi odpadowe"

Policja i prokuraturą ścigają "gangi odpadowe" od kilku lat. Magazyn w Częstochowie został przez policję odkryty już w 2018 r. Prokurator Konrad Rogowski, jeden z głównych bohaterów reportażu, stanął zaś na czele grupy ścigającej ten proceder w 2019 r. W 2021 r. jednak został odsunięty od sprawy. Rzeczniczka prokuratury, pytana o to przez dziennikarzy TVN, nie wyjaśniła jednak przyczyn takiej decyzji. 

Rogowski, według reportażu, miał otrzymywać pogróżki śmiertelne, wnioskował też o dodatkową ochronę, ale jej nie otrzymał. 

Prokurator tłumaczy w dokumencie, jak działają "mafie śmieciowe". Najpierw wynajmuje się halę bądź plac na "słupa", miejsce najlepiej na uboczu, nie rzucające się w oczy. Następnie organizatorzy procederu maksymalnie "wypakowują" takie miejsce odpadami i znikają. 

Do ścigania "gangów odpadowych" utworzono w częstochowskiej policji specjalną grupę, która do tej pory zatrzymała już kilkadziesiąt osób. Nadal jednak nie udało się ująć dwóch osób, uważanych za mózgi tych operacji. Za jedną z nich Interpol wystawił list gończy, tzw. czerwoną notę. Co ciekawe, z oboma mężczyznami udało się telefonicznie porozmawiać dziennikarzom TVN. Ścigani twierdzą, że robili wszystko legalnie, a prokurator "wymyślił sobie" mafie śmieciowe.

Co wspólnego z nielegalnymi składowiskami ma państwowa spółka Nitro-Chem?

Dziennikarze zaznaczają, że śledztwo doprowadziło ich do państwowej spółki: Nitro-Chem, firmy chemicznej z branży zbrojeniowej, należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. 

Do Nitro-Chemu reporterzy dotarli poprzez badanie próbek odpadów, wspomnianej wcześniej "czerwonej wody", która powstaje jako odpad produkcji trotylu. W Polsce tylko Nitro-Chem zajmuje się taką produkcją, która zresztą jest ściśle kontrolowana i koncesjonowana przez państwo. To jedyny taki zakład, jak wskazują w dokumencie eksperci, a także "monopolista" i jeden z większych dostawców trotylu w Europie.

Firma zapewniła, że przestrzega wszelkich procedur związanych z utylizacją niebezpiecznych odpadów. 

Na części zbiorników, pokazanych w reportażu, widnieje jednak nazwa "Nitro Chem", a także odpowiedni kod odpadów, co według dziennikarzy świadczy o prawdopodobieństwie, że są to zbiorniki z państwowej firmy. Co więcej, dziennikarze trafili na inny trop, który łączy Nitro-Chem z nielegalnymi składowiskami. Chodzi o dokument, dotyczący wywożenia odpadów do Rogowca pod Bełchatowem i Mysłowic. Na dokumencie widniał podpis m.in. wiceprezesa spółki i jej prokurenta. 

W okresie tym, w 2018 r., prezesem Nitro-Chemu był Krzysztof K., który otrzymał to stanowisko wiosną 2017 r. i pełnił tę funkcję do lipca 2020 r. Był blisko związany z obozem Zjednoczonej Prawicy. Reprezentował m.in. Solidarną Polskę, a następnie Polskę Razem Jarosława Gowina.

Krzysztof K. został w 2023 r. zatrzymany przez CBA, ale służby ani prokuratura nie ujawniły, czego dotyczy sprawa. Poinformowano jedynie, że mężczyźnie postawiono zarzut działania w grupie przestępczej. 

K. został zatrzymany kilkanaście dni po rozmowie z dziennikarzami TVN24. W jej trakcie twierdził, co również pokazano w reportażu, że firmy wywożące odpady go "oszukiwały". Dopytywany, stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy z możliwości bycia oszukanym. Dodał też, że "więksi padają ofiarami mafii". Nie odniósł się jednak do pytań o plac rodziny z dziećmi.

Jak podkreślono w reportażu, obecne przepisy zobowiązują producentów odpadów do odpowiedzialności za nie do momentu utylizacji. Do 2021 r. jednak odpowiedzialność kończyła się w momencie przekazania zbiorników do innej firmy. Nitro-Chem w odpowiedzi na pytania dziennikarzy TVN stwierdza jedynie, że "zapewnia, iż utylizacja jest zgodna z prawem, a przedsiębiorcy są sprawdzani".

Obecny p.o. prezesa spółki Rafał Mendlik nie chciał rozmawiać z reporterami przed kamerą. Opublikowali oni jednak zapis rozmowy nieoficjalnej, ze względu na dobro publiczne. Mendlik mówi m.in.: "Złożyliśmy taką deklarację, nie negujemy, to są nasze odpady, zutylizujemy je na własny koszt".

Twórcy reportażu podkreślają jednak, że Nitro-Chem na siedem pytań oficjalnie przesłanych do spółki "odpowiedział wybiórczo", a na 22 nie odpowiedział w ogóle. 

Z kolei służby specjalne nadzorujące Nitro-Chem na pytania dziennikarzy TVN24 nie odpowiedziały w ogóle.

Setki nielegalnych składowisk odpadów w całej Polsce

Jak podkreślono w reportażu, wywiezienie odpadów z Mysłowic kosztowało ponad 90 mln zł, ale toksyczne śmieci nadal zalegają w Częstochowie, Chabielicach, Rogowcu czy Jasieńcu pod Warszawą. W 2023 r. dziennikarze odwiedzili wszystkie te miejsca. W Jasieńcu gmina zdobyła środki na usunięcie odpadów: 10 mln zł. W Częstochowie utylizacja ma odbyć się w 2024 r. i kosztować ponad 60 mln zł. "Mauzery" zalegają tam od 2018 r. 

Jak podaje reportaż, łącznie w Polsce znajdują się 424 takie nielegalne składowiska niebezpiecznych odpadów. 

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(59)
Zmęczony
miesiąc temu
A co przed 2018 rokiem działo się z takimi odpadami? Bo jakoś problem dzikich składowisk, to problem ostatnich lat.
Ella
10 miesięcy temu
Bardziej od faktu, że Ci ludzie niefrasobliwie kupili sobie taki los, bulwersuje mnie fakt, że płacząca nad losem swoich dzieci matka, robiący program dziennikarze i pobierający próbki zamaskowani dorośli ludzie pozwalają, żeby te dzieci biegały wśród tych potencjalnie niebezpiecznych pojemników dotykały ich i wąchały. Czy to ma być dla nich zabawa, a może "okazja" żeby się reklamować? Te dzieci powinny być stamtąd zabrane, a już na pewno rodzice, którzy zafundowali im taką atrakcję, powinni im dawno już uświadomić zagrożenie i przynajmniej zabronić zbliżania się bezpośrednio do tych miejsc.
zasa
10 miesięcy temu
rodzina z dziećmi sama zorganizowała swoje nieszczęście. Wzięła pieniądze i pozwoliła na załadowanie ich działki odpadami. To współwinni zatruciu środowiska.
czybez
10 miesięcy temu
Czy bez aprobaty i parasola ochronnego to byłoby możliwe? Prawo, system, procedury to tylko wymówki. Kraj?
Wiki
10 miesięcy temu
Trzeba zmienić przepisy ale nikt z tym nie chce zrobić.
...
Następna strona