Wybory miałyby się odbyć na początku przyszłego roku.
Swoją kandydaturę na prezydenta zgłosił już wykładowca uniwersytetu w Nablusie Abdul al-Sattar Qassem. 53-letni politolog był kilkakrotnie więziony przez władze palestyńskie za krytykowanie Arafata i korupcję rodzimych urzędników. Qassem, który krytykuje postępowanie Arafata wobec Izraela uważa, że Palestyńczycy mają prawo walczyć o swoje prawa wszystkimi środkami, nie wykluczając zamachów.
Nablus, skąd pochodzi Qassem, jest bastionem zbrojnej organizacji islamskiej Hamas, której liderzy zapowiedzieli, że ich ludzie weźmą udział w wyborach.
Tymczasem izraelski minister spraw zagranicznych Szymon Peres przedstawił swoje propozycje pokojowe. Przewidują one najpierw utworzenie państwa palestyńskiego na obszarze zajmującym 40 procent terytorium Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy, a dopiero potem rozmowy na temat uchodźców palestyńskich, ostatecznych granic, a także Jerozolimy, osiedli żydowskich i środków bezpieczeństwa.
Jednak w kancelarii premiera Ariela Szarona oświadczono, że żadne negocjacje polityczne z Autonomią Palestyńską nie zostaną wznowione, dopóki przy władzy pozostaje Jaser Arafat.
