W Bagdadzie koło siedziby amerykańskiej administracji Iraku eksplodowało kilkanaście pocisków rakietowych. Według irackiej policji nie ma ofiar.
Siedziba administracji, znajdująca się w tak zwanej "zielonej strefie", nie została trafiona. Jedna z rakiet trafiła jednak w amerykański punkt kontrolny, kolejna w hotel "Al Raszid", a inna spadła koło centrum konferencyjnego, w którym jutro zostanie podjęta kolejna próba podpisania tymczasowej konstytucji Iraku. Ostrzelano też gmach irackiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Sprawcy ataku zbiegli. Amerykanie znaleźli w porzuconym samochodzie wyrzutnię domowej roboty, z której wystrzelono rakiety, a także 2 nie odpalone pociski i materiały wybuchowe.
Siły koalicyjne postawiono w stan najwyższej gotowości. Drogi do siedziby władz koalicyjnych zostały zablokowane przez czołgi, a okoliczne dzielnice pozbawione prądu i zaciemnione. Amerykanie prawdopodobnie liczą się z kolejnymi atakami jeszcze tej nocy.
W ostatnich miesiącach siedziba amerykańskiej administracji, znajdująca się w dawnej rezydencji Saddama Husajna, była ostrzeliwana kilkadziesiąt razy. Ataki nasiliły się w ostatnim czasie. Pociski padają na "zieloną strefę" niemal co noc.