Doradca ekonomiczny prezydenta Marek Belka uważa, że deficyt budżetowy zostanie przekroczony w tym roku o co najmniej 11 mld zł, znacznie więcej, niż szacuje Ministerstwo Finansów, podające 7-7,5 mld zł brakujących do pokrycia wydatków.
'Nawet przedstawiciele rządu mówią o tej kwocie z przymrużeniem oka, bo już dziś wiedzą, że minimalna wielkość luki budżetowej, czyli niedoboru podatku, wyniesie 11 mld zł' - powiedział Belka podczas konwencji poświęconej uzgodnieniom programowym SLD i Unii Pracy.
Rząd nie zdecydował w piątek o korekcie budżetu, a minister finansów powiedział, że decyzja o zwiększeniu deficytu budżetu lub cięciu wydatków bez sztywnych zobowiązań państwa nastąpi na jednym z najbliższych posiedzeń.
Wcześnie MF szacowało mniejsze od planowanych wpływy w tegorocznym budżecie na 7-7,5 mld zł, ale minister finansów Jarosław Bauc powiedział w piątek PAP, że MF skoryguje znacznie prognozę tempa wzrostu PKB w tym roku w stosunku do ostatniej, przewidującej osłabienie go do 3,8 proc.
Część analityków uważa, że w związku z obniżonymi ostatnio prognozami wzrostu PKB niedobór wpływów w budżecie wyniesie do 10 mld zł.
Rząd zaplanował na ten rok deficyt budżetu w wysokości 20,5 mld zł, a po maju realizacja deficytu osiągnęła 99,3 proc. rocznego planu.
Belka wezwał w sobotę SLD do przedstawienia realistycznego programu wyborczego i unikania w nim obietnic bez pokrycia, gdyż uważa, że w ciągu najbliższych dwóch lat domknięcie budżetu państwa będzie bardzo trudne.
'Dwa najbliższe budżety państwa będą niezwykle trudne i trzeba będzie w nich liczyć każdy grosz' - powiedział.
'Obiecywanie ludziom, że możemy dofinansować bardziej szczodrze sfery publiczne, to jest pierwszy olbrzymi błąd. Każdy miliard, który dzisiaj obiecujemy ludziom w przyszłym roku i za dwa lata, to są gruszki na wierzbie. Ja gruszek na wierzbie proponuję nie obiecywać' - dodał.
Belka przedstawił zarys raportu o stanie państwa. Dodał, że raport, w którym została dokonana ocena ostatnich czterech lat jest prawie gotowy.
'Raport jest krytyczny lecz wyważony' - powiedział.
Doradca prezydenta mówił o narastaniu niepokojących zjawisk społecznych i gospodarczych, które pozwalają na formułowanie najbardziej alarmistycznych tez. W jego ocenie najbardziej dramatyczna jest sytuacja finansów publicznych i budżetu, 'gdzie jak w soczewce skupiają się wszystkie problemy gospodarcze'.
'Może się pojawić sytuacja braku płynności budżetu, bo wiadomo, że na tę sumę (wymienione 11 mld zł) cięć być nie może' - powiedział. Według doradcy prezydenta najgorszą rzeczą byłaby 'seria nowelizacji budżetu, a nie jedna nowelizacja, która będzie odpowiednio głęboka, realistyczna, przyznająca, że jesteśmy w sytuacji, która może prowadzić bezpośrednio do katastrofy budżetowej'.
'Seria nowelizacji: jedna za dwa tygodnie, potem następna za trzy miesiące, a potem może 30 grudnia kolejna, tego polska gospodarka prawdopodobnie już nie przeżyje' - powiedział doradca ekonomiczny prezydenta.