.
'To, że Grzegorz Kołodko po skonstruowaniu budżetu, który bardzo niewiele odbiegał od zasady 'inflacja plus jeden', (...) odrzucił tę kotwicę Belki, to jest bardzo duży błąd i on sam, i my wszyscy za to zapłacimy' - powiedział Belka we wtorek w TVN24.
Minister finansów Grzegorz Kołodko odrzucił regułę poprzedniego ministra, ograniczającą wzrost wydatków do 1 proc. realnie. W zamian chce, żeby wzrost wydatków był niższy niż wzrost PKB.
Przyjęta przez Kołodkę zasada powoduje, że w budżecie 2003 roku wydatki rosną o 2,2 proc., przy wzroście dochodów o 4,4 proc.
'To jest reguła bardzo luźna, bo gdy założymy, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku będzie 5 proc., to będziemy mogli na przykład o 4,5 proc. zwiększyć wydatki państwa' - powiedział Belka.
'To nie byłoby niebezpieczne, gdyby nasz dług publiczny spadał, a przed nami była perspektywa dużych wpływów z prywatyzacji, ale jest inaczej. Wzrost gospodarczy jest w dalszym ciągu bardzo niemrawy, a wielkich wpływów z prywatyzacji już nigdy nie będzie. W takiej sytuacji tak luźna reguła grozi nam eksplozją długu publicznego' - dodał.
Rząd w projekcie budżetu zakłada, że dług publiczny w 2003 roku wyniesie 52,5 proc. PKB.
Ustawa o finansach publicznych przewiduje specjalne procedury, gdy dług publiczny przekroczy 50 proc. PKB. W takiej sytuacji rząd musi przygotować na kolejny rok budżet, w którym relacja deficytu do dochodów budżetu nie może być wyższa niż w bieżącym roku.
Gdy dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB, to kolejny budżet musi zapewniać jego spadek w stosunku do PKB.
Jeśli dług wyniesie 60 proc. PKB albo będzie wyższy, to w kolejnym budżecie państwa i w budżetach samorządów wydatki nie mogą przekraczać dochodów. Skarb Państwa nie może też udzielać już poręczeń i gwarancji.