Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Chiński syndrom

0
Podziel się:

Chiny są naszym najpoważniejszym rywalem gospodarczym, z którym przegrywamy obecnie prawie na wszystkich frontach wojny o produkcję i inwestycje. Tylko renta geograficzna i zasoby surowcowe pozwalają nam jeszcze w obecnych warunkach rozwijać się w jako takim tempie. Jednak po kolei tracimy kolejne fronty walki, z roku na rok oddajemy pole chińskiej konkurencji w kolejnych gospodarczych konkurencjach.

Chiński syndrom

Chiny krok po kroku wdzierają się w kolejne branże i sektory gospodarcze, siejąc spustoszenie w dotychczasowym status quo rynku. Niegdyś kojarzone podkoszulkami i gumkami do ścierania obecnie stają się światową fabryką wszystkiego. Chińska jakość nie jest jeszcze może najlepszych lotów – ale z roku na rok poprawia się, to już nie jest ta sama tandeta, którą produkowano w jeszcze 15 lat temu. Coraz więcej produktów nie ustępuje jakościowo i technologicznie tym zachodnim, a o cenie nie ma nawet co pisać.

Chiny są naszym najpoważniejszym rywalem gospodarczym, z którym przegrywamy obecnie prawie na wszystkich frontach wojny o produkcję i inwestycje. Tylko renta geograficzna i zasoby surowcowe pozwalają nam jeszcze w obecnych warunkach rozwijać się w jako takim tempie. Jednak po kolei tracimy kolejne fronty walki, z roku na rok oddajemy pole chińskiej konkurencji w kolejnych gospodarczych konkurencjach.

Jeszcze gorzej jest w strefie euro. Niekonkurencyjna stara Europa traci z miesiąca na miesiąc swoje inwestycje, produkcja jest przenoszona na wschód Europy, albo do Chin. Praktycznie od kilku lat poza sektorem finansów i inwestycji w Europie nie dokonano żadnego gospodarczego sukcesu. Tendencje zmian wskazują jednoznacznie, iż kolejne lata przyniosą dalsze przemieszczanie się środka ciężkości gospodarki światowej w kierunku Chin.

Od stycznia 2005 roku zostają zniesione wszelkie ograniczenia w zakresie importu odzieży i tekstyliów Chin. Oznacza to praktycznie zamknięcie 75% istniejących fabryk w Europie oraz Polsce. W Europie oznacza to 350 tys. bezrobotnych więcej a w Polsce ok. 110 tys. W następnych latach Chiny dostaną zgodę na wejście w sektor skórzany i żywnościowy. Pamiętacie Państwo sprawę zeszłorocznych truskawek – pomimo cła nasze polskie owoce nie były w stanie cenowo konkurować z chińskimi.

Jeśli chcemy w długim terminie nie przegrać tej walki to musimy radykalnie zmienić politykę gospodarczą. Nie możemy się zadowolić relatywnie niskimi kosztami pracy w porównaniu ze strefą Euro. Trzeba patrzeć globalnie. Bez radykalnej obniżki ZUS (a być może i jego likwidacji) nie uda się skutecznie konkurować na światowym rynku.

Czas też skończyć z polityką silnego złotego. Z całym szacunkiem dla wolnorynkowego kursu – to ten obecny nie ma z nim nic wspólnego. Nasza waluta nie jest silna siłą gospodarki tylko „siłą” wzrostu długu publicznego i rozmiarami sprzedaży majątku skarbu państwa. Trafiające na rynek miliardy dolarów rocznie skutecznie umacniają złotego. Tak samo jak jeszcze rok temu brak podaży na giełdzie rozsadzał ją od środka w postaci hossy.

Chiny nigdy nie uwolniły swojej waluty i jakoś też nigdy nie popadały w kryzys walutowy. Aktywna polityka walutowa połączona z niskimi kosztami pracy pozwoliła im na dynamiczny rozwój. Należy jednak pamiętać, iż zastosowanie sztywnego kursu walutowego w warunkach rozdmuchanego państwa socjalnego z wysokimi wydatkami rządowymi, deficytem budżetowym oraz niebotycznymi narzutami na pracę kończy się zawsze udanym atakiem spekulacyjnym i kryzysem walutowym.

Aby skutecznie trzymać własną walutę „w garści” należy mieć nadwyżkę budżetową i zewnętrzną a także niskie kilkunastoprocentowe narzuty na pracę. Przy naszej rencie geograficznej (jesteśmy ekonomicznie lepiej położeni od Chin), naszej wydajności pracy i wykształceniu jesteśmy w stanie przekierowywać do nas większość inwestycji, które trafiają do Chin – przynajmniej tych atrakcyjniejszych.

Prowadząc jednak obecną politykę możemy już w przyszłym roku dotkliwe odczuć recesję naszych partnerów z UE. Nie jest bowiem żadną sztuką konkurować obecnie na rynku europejskim. Chińczycy o tym wiedzą i bynajmniej nie zakończą swojego „długiego marszu” na tekstyliach.

Autor jest doktorem nauk ekonomicznych i wykładowcą w Instytucie Zarządzania Politechniki Łódzkiej.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)