Polska jest, podobnie jak Austria, jednym z importerów warzyw i owoców z Hiszpanii. Jak powiedział dyrektor Państwowego Zakładu Higieny profesor toksykologii Jan Ludwicki, niewykluczone, że skażona papryka mogła dotrzeć do Polski, choć mogłoby to się stać wbrew obowiązującym przepisom, ktore obowiązują importerów.
O dopuszczeniu towarów żywnościowych na nasz rynek decydują wojewódzkie stacje Sanepidu, które każdą partię sprowadzanego produktu muszą oznaczać świadectwem jakości zdrowotnej. Jeżeli dany towar nie posiada takiego świadectwa - nie powinien w ogóle trafić na rynek. Jeżeli jednak w sprzedaży znajdzie się skażony produkt, należy go zbadać.
"W przypadku skażenia pestycydami jest to niestety trudne. Badania laboratoryjne są praco- i czasochłonne i przede wszystkim bardzo drogie" - powiedział profesor Ludwicki. Podkreślił, że jeśli skażenie jest bardzo wysokie - towar taki należy wycofać.
Dyrektor Państwowego Zakładu Higieny zaznaczył, że na razie nie należy wpadać w panikę. Do tej pory, żadna wojewódzka stacja Sanepidu nie odnotowała zgłoszenia o skażonej papryce z Hiszpanii. Po drugie: żeby się zatruć, trzeba zjeść bardzo dużo takiej papryki, a poziom skażenia jednego warzywa musiałby być bardzo wysoki. Na wszelki wypadek profesor Jan Ludiwcki zalecił dokładniejsze mycie warzyw: dla bezpieczeństwa lepiej wyszorować paprykę szczoteczką w ciepłej wodzie.
Paprykę pochodzenia hiszpańskiego na terenie Austrii badała organizacja "Global 2000" zajmująca się ochroną środowiska. Rzecznik tej organizacji Klaus Kastenhofer powiedział w wywiadzie dla austriackiej gazety "Standard", że wyniki badań wykazały skandaliczne skażenie tych warzyw.