Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Danina za dostęp, czyli co mi zrobisz jak mnie złapiesz

0
Podziel się:

Za sprawą Rzecznika Praw Obywatelskich i Trybunału Konstytucyjnego wraca do użycia zapomniane słowo danina, która przed wiekami była w Rzeczpospolitej obowiązkowym świadczeniem ludności na rzecz koronowanych głów oraz nieco gorzej urodzonych możnowładców.

Danina za dostęp, czyli co mi zrobisz jak mnie złapiesz

Szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Danuta Waniek co prawda berła nie dzierży, ale wyraziła ogromne zadowolenie z faktu prawnego usankcjonowania daniny, zwanej do przedwczoraj abonamentem radiowo-telewizyjnym.

Akceptując etymologiczne odkrycie RPO sędzia Teresa Dębowska-Romanowska uznała za wskazane ogłosić ludowi, że „wszyscy jesteśmy zobowiązani ponosić koszty utrzymywania państwa, w tym misji publicznej”, jaką w ustawowym założeniu powinna pełnić TVP oraz Polskie Radio. Pani sędzia musiała chyba jednak powątpiewać we własną argumentację, ponieważ w dalszym wywodzie podkreśliła, iż danina jest zgodna z konstytucją, jako że telewidz składa ją za „samą możliwość dostępu” do telewizora, a nie za to, w które programy się wgapia. Trybunał Konstytucyjny uznał, iż abonament jest sprawą tak ważną dla polskiej państwowości, że jego wysokość powinien określać Sejm, a nie, jak dotychczas, organ pani Waniek. Naród Polski zhardział jednak od XIX wieku, kiedy to danina była ostatni raz w użyciu. Na listach dyskusyjnych w internacie już pojawiły się żądania przeprowadzenia w tej sprawie referendum. Za chwilę okaże się, że po raz kolejny przenicowano prawo, którego nie można wyegzekwować.
Szef publicznego radia powiedział w publicznej telewizji, że w tym roku zabraknie mu w kasie jakieś 5 mln zł. To jest wymierna wartość obywatelskiej odmowy płacenia abonamentu. Według optymistycznych szacunków ponad połowa Polaków i prawie sto procent firm nie uiszcza go od lat. Można doszukiwać się różnorakich przyczyn tego zjawiska, ale najważniejsza wydaje się wzajemność relacji. Jeśli Polak widzi, że państwo robi z niego durnia, to bez skrupułów odpowiada tym samym. Taką już mamy naturę. A w przypadku abonamentu państwo wspięło się na wyżyny nonszalancji: danina jest obowiązkowa, nie można jednak wykazać jej w odliczeniach podatkowych.

Od paru miesięcy trwa w mediach absurdalne widowisko z cyklu: co mi zrobisz jak mnie złapiesz? Kontrolerzy chwalą się jakich sztuczek używają, żeby sprawdzić, czy Kowalski ma w domu sprawny telewizor, natomiast Kowalscy zrywają boki, ponieważ rewizor, jeśli nie posiada nakazu prokuratorskiego, może im skoczyć na antenę. Werdykt Trybunału Konstytucyjnego nic w tym zakresie nie zmieni, gdyż w sytuacji szwankujące prawa rozwiązania słowotwórcze nic nie dają. No chyba że niektórzy zaczną spłacać abonament w naturze, powołując się na tradycję, która dopuszczała taką formę daniny. Fura jajec na Woronicza w ramach dziesięciny i stado bydełka – toż to byłby widok!

Autor pracował w „Prawie i Życiu” oraz „Przeglądzie Tygodniowym”, otrzymał kilkadziesiąt nagród w konkursach reporterskich, wydał książkę „Wilgoć” – zbiór reportaży o powodzi w 1997 r. Obecnie jest redaktorem naczelnym „Panoramy Opolskiej” i wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu.

podatki
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)