Tysiące Argentyńczyków przemaszerowały ulicami Buenos Aires w pierwszą rocznicę krwawych zamieszek, podczas których zginęło 27 osób, a wiele zostało rannych.
Demonstracja miała dość spokojny przebieg. Rząd polecił policji wzmocnić ochronę gmachów publicznych, banków a także supermarketów, które przed rokiem padły ofiarą masowych rabunków. Nie doszło jednak do żadnych poważnych incydentów.
Zamieszki z grudnia ubiegłego roku były wywołane kryzysem ekonomicznym kraju i utratą zaufania do polityków. Pociągnęły za sobą nie tylko ofiary śmiertelne, lecz także dymisję ówczesnego prezydenta Fernando de la Rua.
Protesty utrzymywały się jeszcze przez długi czas, głównie z powodu zablokowania przez rząd kont bankowych. Ludzie nie mogli odzyskać swoich oszczędności, a po uwolnieniu kursu peso ich wartość z dnia na dzień malała.
W ciągu zaledwie dwóch tygodni przez fotel prezydencki przewinęło się pięć osób. Choć minął rok, sytuacja gospodarcza Argentyny nie uległa znacznej poprawie. Wciąż rośnie tam bezrobocie, podobnie jak odsetek osób żyjących w nędzy.
Orgnanizatorzy wczorajszej manifestacji zapowiedzieli na dziś kolejne demonstracje.