Money.pl: Jakie były sukcesy i porażki gospodarcze mijającego roku?
Jolenta Banach: Satysfakcjonujące tempo wzrostu gospodarczego. Wbrew temu co mówią malkontenci muszą pamiętać, że plan racjonalizacji i uporządkowania wydatków publicznych ma miejsce, bo to nie jest plan ograniczania wydatków społecznych. To jest plan, który daje efekty po stronie restrukturyzacji górnictwa, to jest zmiana sposobu finansowania armii, to jest likwidacja środków specjalnych. I tak po cichu dobrze rzeczy toczą, ale nie mają spektakularnego wymiaru, więc może nie są szerzej znane, ale się dzieją.
Money.pl: A porażki?
J.B.: Porażki są głównie polityczne. Ze społeczno-gospodarczych, to niezahamowanie nierówności dochodowych i dosyć spora liczba ludzi, którzy utrwalają w pokoleniach swoją biedę. Brak mechanizmów wyrównujących szanse edukacyjne dzieci i młodzieży ze wsi, z małych miast uznaję za wielką porażkę tego Sejmu i porażkę mentalną rządzących.
Money.pl: Myśli Pani, że temu rządowi uda się dokonać jeszcze jakiś zasadniczych zmian gospodarczych?
J.B.: Jedna z zapowiedzi premiera Hausnera bardzo mi się podoba, kiedy on zwraca uwagę na to, że trzeba dosyć głęboko przemodelować polską administrację terenową, samorządową, żeby można było efektywnie absorbować pieniądze unijne. Mi się wydaje, że w tej chwili jest czas na jakościowe zmiany w sposobie działania instytucji, urzędów, a przede wszystkim samorządów i administracji samorządowej. Jeżeli to się uda temu rządowi, jeżeli zapoczątkuje ten proces to jest to wielki sukces. Czasami nie trzeba nigdzie ciąć, żeby osiągnąć ten sam efekt, lepszym zarządzaniem pieniądzem.
Money.pl: I następny rząd będzie kontynuował te pomysły?
J.B.: Jakoś tak wierzę, że tak. Zawsze przed wyborami są takie pogróżki, krzyki w gorączce walki wyborczej, a potem każdy nowy rząd zmienia optykę, uspokaja się . Tak zrobił Miller po zwycięstwie wyborczym, właściwie nie dokonał żadnej rewolucji w stosunku do wprowadzonych w poprzednim czasie reform, jedynie je korygował.
Przepytywała: Donata Wancel