Ograniczenia są podyktowane względami bezpieczeństwa.
Lista, do której dotarli dziennikarze, jest bardzo wybiórcza. Wynika z niej, że wstęp do kuluarów będzie miała zaledwie jedna piąta dotychczasowej grupy sprawozdawców parlamentarnych. Informacja o selekcji wywołała oburzenie dziennikarzy na codzień pracujących w Sejmie - godzi to bowiem w wolność słowa i przez wielu jest uznawane za próbę wprowadzenia cenzury.
Roman Giertych z Ligi Polskich Rodzin ironizował, że pomysł ograniczenia dziennikarskich swobód jest słuszny, a pełnymi przywilejami powinni cieszyć się jedynie przedstawiciele telewizji publicznej, "Nie" i "Trybuny".
Zaskoczony pomysłem był Ryszard Kalisz z SLD. Jego zdaniem, wszyscy akredytowani w Sejmie dziennikarze powinni mieć swobodny wstęp do kuluarów oraz na obrady komisji.
Marszałek Sejmu Marek Borowski uspokoił, że wszyscy dotychczasowi sprawozdawcy parlamentarni będą mogli swobodnie poruszać się po Sejmie. Ograniczenia mają dotyczyć jedynie dziennikarzy przychodzących do parlamentu sporadycznie, a to - według marszałka - będzie konsultowane z redakcjami.