Money.pl: Jaka jest recepta BCC na rozwój gospodarczy?
Marek Goliszewski: Jedyną drogą poprawy jest zwiększenie ilości firm i przedsiębiorstw na rynku, nie ma innej drogi. Nie tylko trzeba stworzyć zachętę, żeby tych firm przybywało, obniżając podatki, koszty pracy, przyśpieszając prywatyzację, poprawiając prawo gospodarcze, które jest kompletnie niespójne momentami, ale także trzeba istniejącym firmom dać możliwości rozwoju.
Money.pl: Czy budżet na 2005 rok ma jakieś zalety?
M.G.: Bez umiejscawiania tego budżetu w perspektywie, to trzeba powiedzieć, że to jest dobry budżet. Dlatego, że zmniejsza deficyt budżetowy o ponad 1,6 mld złotych, ogranicza zadłużenie państwa, poza tym odbiera 40 proc. środków specjalnych ministerstwom. Zmniejsza dotacje do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i w ogóle budżet ogranicza wydatki a sam fakt ograniczania wydatków zasługuje na pochwałę. Zatem można powiedzieć, że ten budżet hamuje wzrost nierównowagi tak groźny dla działania pojedynczej firmy.
Money.pl: To były zalety, rozumiem, że BCC ma jednak równie dużo zastrzeżeń?
M.G.: Ograniczanie tej nierównowagi budżetowej odbywa się jednak metodą podwyższania podatków i obciążeń parapodatkowych. Budżet powinien opierać się przede wszystkim na wzroście gospodarczym, a nie podnoszenie czy wzrost obciążeń.
Money.pl: A konkretnie?
M.G.: Do takich obciążeń należy chociażby, zapowiadany wzrost akcyzy na benzynę, olej, gaz i tytoń. Trzeba się liczyć z tym, że koszty działania przedsiębiorstw wzrosną, a więc i ceny także. W tym budżecie jest zapisany wzrost wpływów z VAT, tylko nie mówi się tak dokładnie co to będzie. Czy to będzie poprawa ściągalności tego VAT-u, czy to będzie rzeczywiście wzrost stawek opodatkowania. Sam jednak fakt, że VAT wzrośnie, budzi pewien niepokój, tym bardziej, że jest zahamowany wzrost płac i nie ma rewaloryzacji rent i emerytur.
Przepytywała: Donata Wancel