Donald Tusk w rozmowie telefonicznej z IAR uznał, że dzisiejsze wypowiedzi publiczne na te temat to raczej propagandowe interpretacje, a nie rzetelna ocena przewidywanych skutków porozumienia dla Polski.
Donald Tusk uważa, że premier Marek Belka, wbrew temu co mówi, nie przywiózł do Polski dobrej nowiny. Jego zdaniem, brukselski kompromis nie jest sukcesem, bo nie urzeczywistnił naszego marzenia o silnej pozycji Polski w Unii. Uzgodniony mechanizm bezpieczeństwa w systemie głosowania, na który Polska nalegała, jest tylko deklaracją uczestników szczytu a nie fragmentem konstytucji.
Szef Platformy Obywatelskiej wyraził zdanie, że raczej trudno będzie jego partii zaakceptować dziś warunki tego kompromisu. Mimo to Tusk zapewnił, że Platforma nie przyłączy się do oskarżeń pod adresem premiera Belki i polskiej delegacji, bo niewykluczone, że na tym szczycie nie można było więcej uzyskać. Uznał jednak, że w zaistniałej na szczycie sytuacji polska delegacja nie powinna była podpisać porozumienia.
Zdaniem Donalda Tuska jest też mało prawdopodobne aby ratyfikacja Traktatu Konstytucyjnego mogła odbyć się w Sejmie, zwłaszcza tej kadencji. Tusk uważa, że gdyby ten parlament usiłował ratyfikować traktat, jego działanie mogłoby być odczytane przez społeczeństwo jako prowokacja. Zdaniem szefa PO los traktatu rozstrzygnie się w referendum. Tusk dodał jednak, że nie zachęcałby Polaków do głosowania na "tak".