Działacz mniejszości polskiej na Białorusi Andrzej Poczobut nie rezygnuje z dotychczasowej działalności. W białoruskim areszcie przesiedział 15 dni jako więzień polityczny, w jednej celi ze złodziejami i alkoholikami. Został zwolniony wczoraj wieczorem.
Andrzej Poczobut powiedział w radiowej Jedynce, że w areszcie próbowano go zastraszać na różne sposoby, między innymi grożąc przedłużeniem aresztu o kolejne dwa tygodnie za odmowę pracy w kołchozie. Redaktor naczelny "Magazynu Polskiego" zaznaczył, że białoruskim władzom nie udało się jednak zastraszyć ani jego, ani innych więźniów politycznych. Dodał, że warunki w areszcie było cieżkie - w trzyosobowej celi przetrzymywano nawet 9 osób. Było duszno i wilgotno.
Andrzej Poczobut zaznaczył, że zwoływany przez władze białoruskie zjazd Związku Polaków na Białorusi 27 sierpnia będzie farsą. Jego uczestnicy wybiorą prawdopodobnie kierownictwo Związku sprzyjające polityce Aleksandra Łukaszenki. Andrzej Poczobut powiedział, że zdecydowana większość prodemokratycznych działaczy zbojkotuje ten zjazd. Dodał, że z braku chętnych ludzie Łukaszenki biorą na delegatów zwykłych ludzi z ulicy.
Polski dziennikarz oświadczył, że będzie kontynuował walkę o prawa mniejszości polskiej na Białorusi, mimo iż może za to znowu trafić za kratki.