Chodzi o artykuł "Wakacje z agentem" z 1997 roku, w którym Łęski i Kasprów napisali o rzekomych wspólnych wakacjach w 1994 roku prezydenta z oficerem rosyjskiego wywiadu Władimirem Ałganowem.
Zdaniem pełnomocnika prezydenta, adwokata Andrzeja Sandomierskiego, zebrane w sprawie dowody od początku przemawiały na korzyść Aleksnadra Kwaśniewskiego. Jego zdaniem wyrok jest słuszny i sprawiedliwy.
Z wyrokiem nie zgadza się adwokat dziennikarzy. Według niego Sąd Apelacyjny nie uwzględnił zaleceń Sądu Najwyższego. Rozpatrując w ubiegłym roku tę sprawę, Sąd Najwyższy stwierdził, że dowody zebrane w czasie śledztwa dziennikarskiego potwierdzały tezę artykułu. "Dziennikarze nie mogą odpowiadać za sytuację, w której dowody okazały się nieprawdziwe dopiero po opublikowaniu tekstu" - stwierdził mecenas Roman Nowosielski, powołując się na wyrok Sadu Najwyższego z 2003 roku. Dodał, że Sąd Apelacyjny wybiórczo potraktował dowody w tej sprawie, nie uwzględniając tych, które przemawiały na korzyść autorów tekstu. Chodzi o zeznanie Teresy Zieniawy, która powiedziała, że widziała Aleksandra Kwaśniewskiego w Cetniewie 11 sierpnia. Zdaniem Nowosielskiego jej zeznania są nie do podważenia i nie można ich pominąć.
Uzasadniając dzisiejszy wyrok, Sąd Apelacyjny uznał, że dziennikarze "Życia" udowodnili tylko, że prezydent Kwaśniewski przyjechał do Cetniewa 25 lipca 1994 roku. Natomiast pełnomocnicy prezydenta, zdaniem sądu, wykazali, iż Aleksander Kwaśniewski 3 sierpnia opuścił kraj i wyjechał za granicę, a do Polski powrócił dopiero 7 sierpnia. Zdaniem sądu dziennikarzom nie udało się jednak dowieść, że po tym dniu prezydent powrócił do Cetniewa.